dzień zaczął się o godzinie 9 MArek mnie obudził telefonem że zadzwoniła do niego rodzinka z Poznania że jednak nie przyjadą ( chamówa co?) 5 osób
oczywiście MArek wkurzony na maksa próbował się ratować zapraszając znajomych ale potem mu wytłumaczyłam że nie ma sensu trzeba sobie powiedzieć "trudno" ich strata
do godziny 12 był luzik spokojnie piłam z mama kawkę i oglądałyśmy tv
o 12:40 mój tata miał odebrać kosmetyczkę z miasta i pędzić do mnie więć już od 12:50 nerwowo wypatrywałam ich w oknie
przyjechali o 13 i zaczęło się czesanie
o 14 wpadł pan kamera a ja w szlaflorku nie umalowana i fryzurka nie skończona ( to się wytnie



)
o 14 też mieli przyjechać świadkowa z mężem i żona świadka żeby dekorać samochód
oczywiśćie moja świadkowa z mężem przyjechali o 14:40 bo korki były myślałam że jej wbije siekere w plecy
zeszli na dół razem z moim tata a mój tata jak to tata zapalił papierosa i chodził na około auta-- jak jakiś dyrektor
wtedy zaczęła się nerwówa na maxa boże nie zdążymy
moja muti wyjżała przez okno i się załamała brygada sobie kompletnie nie radziła a mój tata palił
zdenerwowana wybiegła na dół jako architekt-plastyk dała wskazuwki ale oczywiście większość zrobiła sama
o 15 miało być błogosławieństwo ale trzeba było zadzwonić i przełożyć na 15:15
ja nadal nie umalowana
15:05 mam już makijaż i fryzurkę denerwuje się okropnie mam motyle w brzuchu i cału czas chce mi się siku
idzeimy z mama do sypielnia ubrać i znowu nerwówa mamie tak się recę trzęsą że nie potrafi mi zawiązać gorsetu ( uratowała nas Kasia-od makijażu i fryzurki)
przychodzą teściowie z MArkiem
wychodzę do niego z sypialni i łzy mi lecą po policzkach nie mogę tego opanować
MArek ma taką pięknąminkę jest taki dumny przytula mnie mocno mówiąć kocham cię
wtedy się rozkładam
nerwowo szukam chusteczki żeby nie uszkodzić makijażu
błogosławieństwo
wszyscy się poryczeli a ja to już wogle wymiękłam myśle sobie- matko nie dam rady nie mam tyle siły nie mogę opanować łez
droga do kościoła przebiega w milczeniu mi non stop lecą łzy a jeszcze leciał w radio jakiś utwór o miłości
na światłąch mijamy monie chyba była z kimś ale nie pamiętam to Marek ją zauważył ja byłam jakby nieobecna
stajemy pod kościołem jesta piękna pogoda goście powoli się chodzą dziwnie mi było tam tak stać tak jakbym to nie była ja
okazuje się że orkiestra nasza nie dojechała ( Marek chodzi nabuzowany jak karabin maszynowy)
wchodzimy dokościoła czekamy w przejściu organistka zaczyna grać i wtedy pojawia się nasza orkiestra ( co za palanty myśle) wychodzi po nas ksiądz i pyta co ronbimy idziemy czy czekamy na co my że czekamy wtedy goście pewnie pomyśleli że chyba coś nie tak skoro my tam stoimy i nie idziemy
wkońcu ruszamy ksiądz, Marka chrześniak z obrączkami , my i świdkowie
podpisujemy piery i nagle dziwne dzwięki ( orkiestra się dostrajała )
gdyby nie ta orkiestra byłoby idealnie
ksiądz był extra tak mnie rozbawił że jakoś dałam radę wypowiedzieć słowa przysięgi chociaż było ciężko miałam gule w gardle i nie widziałam nic żadnych fleszy tylko wielkie niebieskie oczy mojego Marka
było tak cicho
potem za bardzo nie wiem co się stało ale już wychodziliśmy z kościoła i nie wiem jak to się stało ale wyszli już prawie wszyscy ( tak jak chcieliśmy żeby goście już czekali przed kościólkiem)
schodzimy po schodach i widze ekipę kochanego e -wesele od razumi wszystko odeszlo , płatki kwiatów ryż , pięniądze ( myślałam że nigdy tego nie zbieżemy ::::::::

) i bańki było pięknie
potem życzenia które nie miały końca ach cudownie
jak to fajnie być żonką
przebieg wesela napiszę w środe bo spodziewamy się gości a ja nic tylko czytam nasze forum
jeszcze raz wielkie dzięki
za to że jesteście