missmax..
ja również uważam ,ze nie masz racji..
ja miałam zdjęcia w dniu slubu i z perspektywy czasu uwazamz,e był to mój najwiekszy błąd weselny.. wszystko odbywalo się w pospiechu, fryzura, makijaz, szybko foty - ubieranko, potem jazda na studio i potem szybciutko na plenerek.. o matko.. zaraz błogosławieństwo.. jak się teleportowac na drugi koniec miasta?? uff.. jeszcze 15 min do błogosławieństwa.. matko.. ja chyba śmierdze potem od tego dzikiego pedu.. moze choć odświezenie pod pachami.. jezu.. suknia brudna.. szybko zapierac.. .. błogosławieństwo.. o nie.. tylko 15 min na dojazd do kościoła.. niech w koncu przestana klepac i jedźmy... uff.. to już?? juz jesteśm po slubie???
i teraz powiedz.. widzisz tu magię ślubu?

? ja nawet nei zauwazyłam kiedy powiedziałam tak, bo idąc pod ołtarz jeszcze miałam zadyszke od całodziennego ganiania
a tak byloby
rano - na spokojnie.. wstałabym o 9 rano ( nie zaraz po 6tej... ) , zjadąłbym spokojnie sniadanko, pojechałabym na 11 do fryca, potem make-up, ewentulna sesyjka w studio... nie byłoby upapranej kiecy, zadyszki i ciagłych mysli czy o czyms nie zapomniałam..

gdyby mi ktos wcześniej podpowiedział miałabym odrobinę magii "po slubie"..znów wskoczyłabym w kiecunie, miałabym fryzurkę, potarzałabym się z pidu w zbozu, trawie, nie obawiałabym sie wejśc na górę żeby zrobic sesyjkę w ruinach itd... od czegoś jest photoshop.. brudnej kiecy nie byłoby widać ..
ech.. moze się jeszcze kiedyś zmieszczę w kiecynie
