Słuchajcie Kobity - mam problem. W piątek powinnam dostać okres, a tu cisza. Jest to mój drugi cykl po odstawieniu tabletek (Cilestu), poprzedni trwał 30 dni, ale od 22 lutego nic. Ciąża na 100% wykluczona. W sobotę i dzisiaj rano robiłam testy ciążowe (negatywne), a dwie godziny wróciłam od gina, który zrobił mi usg i ciąży też nie zobaczył. Jajniki mam w porządku (żadnych torbielków i stanów zapalnych), trochę mnie przez kilka ostatnich dni pobolewały, ale dziś wszystko ok. Piersi też mnie trochę bolały, ale dzisiaj prawie wcale. Także mam zagwozdkę i się trochę martwię. Gin powiedział, żebym przyszła za tydzień-dwa, gdy okres się nie pojawi, to go wywołamy luteiną, ale po to przecież przestałam brać pille, żeby nie przyjmować żadnych hormonów. Słyszałam, że dobrze jest pić napar z kwiatów czarnej malwy, mam nadzieję, że znajdę ją w aptece jutro.
Ale dajcie mi znać jakie macie pomysły odnośnie spóźniającej się miesiączki po odstawieniu tabletek. Może komuś się to zdarzyło? Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź!