nie pisałam Wam za dużó wczoraj, bo się bardzo źle czułam
od rana bolał mnie strasznie żołądek, muliło mnie niemiłosiernie
poszłam zwymiotować,ale nie miałam nawet czym, bo od dwóch dni nic nie jadłam.Poszła tylko kawa
jakoś pojechałam do szpitala po Martynkę ledwo żywa
Jak wróciłam to dostałam dreszczy. Poszłąm wymiotować, ale nie miałam czym, szarpnęło mi pusty żołądek z 5 razy(nienawidzę tego uczucia wymiotowania na pusty żołądek),ale nie poleciała nawet kropla sliny.Po prostu sam odruch wymiotowania.
byłam ubrana w 3 swetry, grube rajstopy 60 den, na to dresy i przykryta byłam po uszy kołdrą
nie byłam w stanie chodzić koło dzieci. położyłam się spać o 20.00, Martynę też.Marcel nie chcial spać.Pozwoliłam mu pograć na komputerze z zaznaczeniem,że ma wszystko potem wyłaczyć i pogasić światła w dużym pokoju. po 21 przyszedł Marcel zakomunikować,że już chce spać
Więc od 21 spaliśmy wszyscy
dzisiaj jakos lepiej,ale bez rewelacji
Gabrysia najprawdopodobniej wyjdzie jutro