Oj, Kochana...nie przejmuj się już tym. Ja też biorę wszystko do siebie i wiem jak to jest. Przez głupotę też pokłóciliśmy się przed świetami. A takie spory to mieliśmy przez pierwszy rok wspólnego mieszkania...docieranie się jest najgorsze

a do dziś nam się czasami zdarzają różne jazdy

Na szczęście my Wigilię rozpoczęliśmy nie wychodząc z łózka...później było już ok. Dopóki jego mamusia się nie zjawiła, bo ona to potrafi wszystko zniszczyć, więc do końca świąt, nawet po jej wyjeździe mieliśmy jeszcze napiętą sytuację i kłótnie

A Wy mieszkaliście ze sobą przed ślubem?
Nie przejmuj się niczym...tylko zapanuj nad sobą, żebyś nie wspominała więcej o rozwodach itp. bo to boli najbardziej i zostaje między Wami najdłużej...
Zmuś się jakoś i spróbujcie sobie poważnie porozmawiać...