powracam do Was moje Kochane, mam nadzieję, że teraz będę mogła częściej zaglądać na forum...
W sobotę udało mi się wybrać z moją Mamą oraz świadkową (specjalnie przyjechała z Poznania) popatrzeć za sukienką... Jak już wcześniej pisałam miałam odwiedzić jeszcze jedno miejsce, do którego ostatnio nie zdążyłam. Tego dnia zaczęłyśmy właśnie od niego. Na pierwsze "wejście" rzuciła mi się jedna sukienka... (chciałam białą, a większość była ecru). Stwierdziłam, że przymierzę ją. Założyłam, nawet nie była za duża na mnie... Leciutka, zwiewna (o ile można powiedzieć o sukni ślubnej, że jest zwiewna). Całkiem dobrze się poczułam, ale wszystkie trzy stwierdziłyśmy, że trzeba przymierzyć jeszcze inną. Niestety w tym salonie nie było nic, co by odpowiadało moim oczekiwaniom... Stwierdziłyśmy, że pójdziemy do salonu, w którym byłyśmy za pierwszym razem, ponieważ tam była "kiecka", która podobała mi się, a poza tym być może mają coś jeszcze innego, co wtedy nie widziałyśmy. Po wejściu do środka zaczęło się przeglądanie co jest ciekawego, co odpowiada mi. W między czasie przyszła do nas właścicielka chyba z córką. Pokazała sukienkę (odpowiadającą oczekiwaniom), kazała iść do przebieralni i przygotować się na przymiarkę... Założyłam, wyszłam z przymierzalni i w tym momencie świadkowa razem z Mamą powiedziały wielkie WOW

Spojrzałam się w lustro, wyglądałam jak prawdziwa panna młoda, było już wiadomo, że to ta sukienka... Właścicielka od razu dobrała welon, biżuterię, bolerko i rękawiczki. Świadkowa od tego momentu zaczęła pełnić swoją rolę i pomagała (za pozwoleniem właścicieli) zapiąć biżuterię oraz welon... Panie były pod wrażeniem, moja Mama przestała mówić, chyba ją zatkało, a ja poczułam przedsmak tego, co będzie za parę miesięcy. Dobrałyśmy wszystko co trzeba było. Padło magiczne słowo "kupujemy"

Umówiłam się od razu z właścicielką na poprawki miesiąc przed uroczystością. Teraz zostało tylko kupić buciki...