Dziękuję że, tak licznie się stawiłyście w mojej relacyjce, szczerze...to niespodziewalam się takiego odzewu
Okej, no to zaczynamy dalszą część "Naszego Wielkiego Dnia".....
PIĄTEK
Przyjechała do mnie moja świadkowa...akurat jak byłam w Stargardzie i robiłam swoje paznokcie na "bóstwo"...a wiec dotrzymała mi towarzystwa bo akurat byłam u nowej dziewczyny, u której dotychczas nie robiłam- ale byłam bardzo zadowolona z mojego "śnieżnobiałego Frencza"

....po przyjeździe do domku wszystko musiałam sprawdzać, czy jest i czy czegoś nie zabraknie, bądź czy o czymś nie zapomniałam

...żeby się upewnić

..mój mężulek wtedy już był u siebie w domku

...wieczorkiem z moją świadkową zrobiłyśmy sobie "babski wieczór"- przed weselny

szykowałyśmy wszystko do ubrania, ustalałyśmy sobie pewne kwestie, co ma robić, kiedy i tak dalej...

... poszłyśmy spać chyba po pierwszej w nocy...bo jeszcze troszkę się pochichrałyśmy

SOBOTA (Nasz Cudny Dzień)

...Budzik ustawiony na 7.00 rano...szybki prysznic, uszykowałam się, biorę welon, torebkę i jedziemy z moimi dziewczynami do Stargardu
...ZACZYNA SIĘ....
...9.00 fryzjerka już na Nas czekała, pierwszą mnie bierze w obroty...i już za chwilę siedzę w wałkach pod suszarką

..później moja mama ...układają jej fryzurkę z której ogólnie była bardzo zadowolona, a na końcu była świadkowa...oprócz Nas było tak jeszcze kilka innych klientek...ale ogólnie czułam że i tak fryzjerka-szefowa skupia sie głównie na mnie

...po 2 i pół godz. skończyła...efekt jej pracy był dla mnie piorunujący

...byłam MEGA zadowolona

....spisała się na medal

jak juz mnie skończyła to dopiero zaczęła robic fryzurkę mojej świadkowej

..a ja w tym czasie byłam już gotowa na makijaż....pojechałyśmy z mamuśką- już dobrze po czasie

ale dziewczyny na NAS czekały ... ja ogólnie niemaluje się cieniami ani kredką- nierobię ostrych makijaży

a tam dziewczyna widzę szaleję...ciemny cień do powiek

juz się troszkę przestraszyłam ale mama mnie uspokoiła że naprawde świetnie w nim wyglądam i że, na zdjęciach będzie widoczny...to okej...poddałam się...już nie marudziłam, oddałam się w jej ręce

...po makijażu czekałysmy na świadkową,aż ją skończą....i pojechałyśmy do domku

...tam miałam jeszcze chwilkę czasu na zjedzenie śniadanka, na wypicie kawki (mojej 3w 1), i dopiero około godz 15.45 zaczęłam sie powoli stresować

...
...zaczęłam się ubierać...pomagała mi świadkowa i dziewczyna mojego brata

aż tu nagle --"kamerzysta już jest"...biegiem zamykam drzwi...no przecież nie może mnie takiej zobaczyć ( w połowie rozebranej)

, krzyczę że, "już zaraz wyjdę"......poczekał...

...kiedy go zobaczyła dopiero "to wszystko zaczęło mnie stresować" zdałam sobie sprawę że, to "TEN DZIEŃ"...i moje serducho powoli zaczęło się "rozpływać"...
...nagrywał jak się "niby" ubieram, poprawki, jak dziewczyny wokół mnie "latały"

zakładanie biżuterii,...
...zaczęli się zjeżdżać goscie, moja siostra z mężem i moim ukochanym chrześniaczkiem Dominikiem

(biedny nie chciał do mnie podejść bo sie bał kamerzysty)...i wtedy coś we mnie zaczęło "pękać"...troszkę zaczęłam się wzruszać tą chwilą...ale szybko się uspokajałam że to jeszcze nie pora

D>C>N.
P.S. na otarcie łez, i ciekwszą dalszą cześć, przesyłam kilka zdjęć....