Witam cieplutko wszystkich, którzy tu zajrzą. Z góry uprzedzam, że zdjątek zbyt szybko nie będzie (czyli tego co forumki kochają najbardziej), ale postaram się zaspokoić Waszą ciekawość najlepiej jak potrafię
Nie wiem od czego zacząć, może od danych
Ślub: cywilny w Zamku Książąt Pomorskich
Lokal: Royal Jazz Club (na 32 os.)
Muzyka: Artur Szyszkowski (Tatinek)
Dekoracja lokalu: nie
podajemy stron www! (p.Agnieszka)
Dekoracja auta: wykonanie własne
Makijaż: p. Aneta Zych
Fryzura: p. Ewelina z salonu "Grażyna"
Pazurki: p. Asia z Vico
Wiązanka, butonierka itd.: p. Dorota
Foto i kamera: Rodzina
Sukienka: pudrowy (brudny) róż, długa, kształt A, używana, kupiona na odległość bez mierzenia!
Pierwszy taniec: Kancelarya "Zabiorę Cię właśnie tam"
Może pierw Wam trochę posmęcę, czyli szybki opis sytuacji, ponieważ nie miałam odliczanka. Mamy z mężem (matko jak dziwnie to brzmi!) 8-letni staż znajomości, poznaliśmy się w klubie, ja byłam zajęta, ale on taki sympatyczny, wesoły, świetnie się bawiliśmy (bez żadnych przytulanek czy coś, to mnie chyba urzekło że nie przyklejał się do mnie od razu), że po raz pierwszy dałam obcemu facetowi swój nr telefonu..., jeszcze wtedy nie zdając sobie sprawy że to ten, traktując go jak fajnego kumpla. Ale szybko okazało się że przyciągamy się jak dwa magnesy i po prostu musimy być razem. Po pół roku znajomości wyjechaliśmy razem z jego siostrą daleko daleko, to był prawdziwy test dla nas, razem mieszkaliśmy, pracowaliśmy, no i w zasadzie od tego czasu już z małymi przerwami i w różnych miejscach mieszkamy razem
Oboje wyznawaliśmy zasadę, że formalności typu zaręczyny czy ślub nie są nam do szczęścia potrzebne, aż tu nagle 2 lata temu, w dniu moich okrągłych urodzin Paweł oświadczył mi się
a ja się bardzo ucieszyłam
Była to całkowita niespodzianka z udziałem naszych rodzin, miało być wspólne spotkanie rodzinne przy okazji moich urodzin, a były zaręczyny. Paweł otwierając szampana z nerwów oblał nim siebie i otoczenie, więc było zbiorowe sprzątanie, przebieranie się i ogólne zamieszanie
, ja jeszcze go naciskałam czemu bukiet dla mnie na urodziny włożył od razu do wazonu, zamiast dać go mi (a był dla mamy, tylko jeden żeby nie wzbudzać moich podejrzeń)
, no i gdy tak staliśmy wreszcie gotowi do toastu urodzinowego, Paweł nagle podszedł do mojej mamy z bukietem, coś tam jej po cichu wyszeptał, ja w szoku, kurde, przecież mama ma urodziny i imieniny w zupełnie innym terminie...
taki głąb zupełnie nie zaczaiłam bazy
dopiero gdy wyciągnął pudełko....Oczywiście wszyscy o wszystkim wiedzieli poza mną
ale to dobrze, bo ja uwielbiam niespodzianki, zwłaszcza takie
Ok, to mała przerwa, bo uciekam sprawunki załatwiać, jutro c.d.