Przepraszam, że tak Was zaniedbałam
Męczący miałam weekend.
Zaczęło się w piątek. Prosto po pracy leciałam na próbę do Zamku. Próba skończyła się przed 21, wróciłam do domu i padłam. W sobotę musiałam rano wstać, bo mieliśmy mały koncert za przystani w Dąbiu. Była impreza z okazji otwarcia sezony żeglarskiego i poproszono nas o zaśpiewanie Hymnu i kilku szant. Dwa utwory na początku i jakieś 3 po wszystkich przemowach. I o ile ten początek jakoś się udał, to jak się potem oficjele rozgadali to myślałam, że sobie w łeb strzele. Jakby tego było mało, to po przemowach przeszli do kolejnego punkt programu, którym było chrzczenie nowych jednostek i wszyscy udali się na pomosty, a my jak takie ciołki zostaliśmy. Po prostu o nas zapomniano. M A S A K R A

Oczywiście z tych pomostów nikt już nie wrócił i w zasadzie nie mieliśmy dla kogo śpiewać. Ale, że za ten występ nam zapłacono, to zaśpiewaliśmy w eter i poszliśmy sobie

No po prostu jakaś tragedia organizacyjna. Ja to się śmiałam, ze taniej było im wynająć nas żebyśmy ładne tło robili, niż zrobić jakiś baner reklamowy. Bo wszytskie przemowy odbywały się z nami w tle. Także jak ktoś z Was oglądał w sobotę kronikę to mógł nas zobaczyć, ale podejrzewam, że nie usłyszeć

W niedziele też rano pobudka, bo przed koncertem jeszcze próba

W ogóle chciałam jeszcze w sobotę Wam napisać o tym koncercie, może ktoś chciałby przyjść, ale jakoś mi wyleciało z głowy.
No a koncert bardzo udany. Dużo ludzi było. Nasze rodziny, znajomi. Dobrze się bawiliśmy na scenie, jesteśmy zadowoleni

Ale w przyrodzie nic nie ginie. Po tak intensywnym weekendzie wczoraj chodziłam jak zombi. Głowa mnie cały dzień bolała. W pracy nic mi się nie chciało. Nawet na forum nie miałam ochoty.
Ale mamy nowy dzień, nowe siły, jest ok
Sprawy ślubne, póki co stoją w miejscu. PM ma kaszane w pracy więc tez specjalnie nie ma do tego głowy.
O nie !! Przepraszam .....

Kupiłam ostatnio migdały do podziękować dla gości. Jakoś tak poczułam potrzebę zakupu czegoś na ślub i padło na migdały. Termin ważności maja do 12.2011 więc się nie zepsują. Ale sama się z siebie śmiałam, ze zaczynam zakupy od rzeczy, które w zasadzie mógłby zostać na koniec.
Ale co tam.... byle do przodu.
A co u Was?
Jak tam po weekendzie?