satysfakcja, gdy widzisz, że ktoś z apetytem je to co zrobiłaś jest niezastąpiona
DOKŁADNIE!

Ja kiedyś że tak powiem, bałam się garnków heh

Gdy byłam młodsza, mama nie zabierała mnie ze sobą do kuchni, nigdy nie lubiła by ktokolwiek jej w kuchni przeszkadzał itp. Dlatego gdy pierwszy raz przyleciałam na 2 miesiące do Irlandii to było moją zmorą. Ale razem z A. daliśmy radę, on trochę mi pomagał, a dziś już nie ma mowy, żebym czegoś nie zrobiła. Uwielbiam, ba, kocham gotować.
A jaka to satysfakcja, gdy wiem, że mój A. przez całe życie nie jadał zup praktycznie ŻADNYCH, ani sałatek, surówek... A teraz je dosłownie WSZYSTKO, chwaląc i prosząc o dokładki

Gdy pierwszy raz zrobiłam grzybową, to nie mógł się nią nachwalić później(jako dziecko pluł grzybową, a później po prostu jej nie jadł

)

A sałatki jak wcina! Widzę nutkę zazdrości w oku teściowej gdy o tym opowiadam