Witajcie dziewczynki...
przepraszam,ze nie bylo mnie przez ostatnie 2 dni...wiele sie ostatnio dzieje u mnie w pracy i szczerze mowiac trudno mi sie skupic na czyms innym...w kazdym razie dzis postaram sie nadrobic starcony czas i opowiedziec Wam co dzialo sie dalej.
Po niefortunnym spotkaniu z chrzestnym P. (ktory okazal sie byc przemilym czlowiekiem) ogarnelam sie szybciutko i pobieglam przywitac sie z reszta rodziny P.Chwilke porozmawialismy i wrocilam do pokoju by wziac prysznic zanim przyjedzie moja rodzinka.Bylam z nimi umowiona na godzine 15.30 jako ,ze mialam zrobic makijaz mojej mamie i dopiero po tym mialam zamiar sie ubrac...blogoslawienstwo bylo przewidziane na 16.30,wiec uznalam ,ze pol godziny mi wystarczy by wskoczyc w bielizne,suknie i welon.Wskoczylam wiec pod prysznic i w polowie mycia sie z przerazeniem zorientowalam sie ,ze wlasnie zmylam caly makijaz z dekoltu...


:)ksiadz mial racje co do zgrzeszenia przed slubem,bo ta sytuacja wyprowadzila mnie z rownowagi do tego stopnia...ze puscilam wiazanke,a przyznam szczerze,ze ja nie przeklinam...coz musialam sie jakos ratowac i pokryc dekolt kosmetykami,ktore znalazlam w mojej kosmetyczce....nastepnie wskoczylam w letnia sukieneczke,bo slonce wyszlo i bylo bardzo cieplo i oczekiwalam(juz z wielka niecierpliwoscia)na moja rodzinke.Dodam jeszcze,ze swiadkiem byl moj brat ,ktory mial przywiezc moja mame,swoja narzeczona i moja przyjaciolke,ktora robila fotki na weselu.Tata mal przyjechac troszke pozniej.Moj brat rowniez byl odpowiedzialny za przywiezienie moich przyjaciol ze Stargardu,a ze czas mielismy wyliczony co do minutki,spoznienie nie wchodzilo w gre...
Tak wiec czekam sobie...i czekam...15.40...a ich nadal nie ma.5 minut pozniej zaczelam sie powaznie denerwowac,bo wiedzialam ,ze im pozniej przyjada tym mniej czasu zostanie dla mnie...i powiem Wam,ze wtedy troszke nerwy mi puscily i to by jedyny moment w tym dniu kiedy sie zestresowalam i zezloscilam na to,ze oni sie tak nieodpowiedzialnie spoznili...Wyszlam na zewnatrz i odetchnelam z ulga bo zobaczylam samochod mojego brata...a oni zamiast sie spieszyc to spacer i podziwianie dworku ...tu juz mialam dosc i zaczelam sie zastanawiac czy ja sie niejasno wyrazilam??? czy nie wytlumaczylam im powodu dla ktorego umowilismy sie o 15.30...Wreszce dotarli na gore,wiec szybko posadzilam moja mame na toalecie w lazience,bo okazalo sie ze tam jest najlepsze swiatlo,Macka(brat) wyslalam po przyjaciol ze Stargardu,a dziewczyny zaczely sie przebierac.Byla juz 4.00...Dla nich oczywiscie luzik...a dla mnie....makijaz zajal mi ok 15 minut ale oczywiscie mama musiala wskoczysc w swoja suknie...doslownie musialam je poganiac,bo chcialam sie ubrac sama ,bez obecnosci swiadkow.wreszcie wyszly...4.20...a ja w rozsypce...wiec doslownie wskakiwalam w biustonosz,stringi,ponczochy,suknie,buty,kolczyki...ktore?

...nie mialam czasu sie zastanawiac,wlozylam te ktore pierwsze wpadly mi w palce,branosoletka...roza we wlosy(poniewaz bukiet zamawialam w Mysliborzu,przywiozl go moj brat,wiec kwiatek musialam sobie sama wpiac)...ile ja sie z ta roza namocowalam ,nagimnastykowalam...az zlamalam ogonek...teraz mialam juz serdecznie dosc i lzy w oczach...pomyslalam sobie,raz kozie smierc i wbilam wsuwke w pak po czym jednym wpieciem we wlosy...i o dziwo zadzailalo...kwiatek byl zamontowany a do drzwi puka juz P....z rodzinka...a ja jeszcze nie mam welonu na glowie,wiec musieli jeszcze chwilke poczekac....Teraz jak o tym mysle to chyba jeszcze nigdy,na zadna impreze nie ubralam sie tak szybko....przed wlasnym slubem nie mialam szansy by poswiecic sobie dluzsza chwile przed lustrem...wiem ze to brzmi troszke tak jakbym nie poswiecala uwagi swojemu wygladowi,a jest wrecz przeciwnie,lubie ladnie wygladac i zazwyczaj spedzam dluzsze chwile by dobrac czesci ubioru,fryzure ,itp...poprostu tak wyszlo:)


Z welonem i w kompletnym ubraniu otworzylam drzwi mojemu przyszlemu wtedy mezowi....oni wszyscy smiertelna powaga wiec zaczelam paplac jak najeta...bo to przeciez slub a nie pogrzeb,wiec postanowilam sama wziac wszystko w swoje rece.Zapytalam wprost czy sie denerwuja i jesli tak to zeby przestali...i po tym kazdy zaczal cos pod nosem pojekiwac,ze nie,ze w ogole....no,jesli tak,to skad te grobowe miny...i gdzie w ogole sa moi rodzice....
dolaczam dalsze fotki