Chciałabym już zobaczyć film...bo tak naprawde to niewiele pamiętam z własnego ślubu, jak spotykam się ze znajomymi, którzy byli, czy to na weselu, czy to w kościele, to ciągle dowiaduje się czegoś nowego. I Wojtas tez opowiadał mi swoje wrażenia i jedno co mówił, to to, że musiał mnie ciągle pilnować. Mówił, że spacerowałam sobie po kościele i On musiał wytężać umysł, żeby się domyśleć, co też ja w danej chwili zamierzam robić i gdzie akurat się udam, żeby nie wyglądało, że chodzi za mną jak piesek, tylko, że to wszystko było przemyślane i zaplanowane

Biedny, namęczył się.
No i jeszcze bym chciała zobaczyć, jak Wojtek kopie tren przed ołtarzem (jak siedzieliśmy), bo mu się noga zaplatała i nie wiedział, co z nim zrobić, więc go kopał, tak niby dyskretnie

On się tego wypiera, ale ludzie mówili, że było to widac
Teraz już zaczęło się zwyczajne życie, Wojtek wyjechał do pracy; może przyjedzie pod koniec stycznia na moje imieniny (nie ma wyjścia bo zepsuła mi się suszarka, więc zażyczyłam sobie taką z bajerami i prostownicą,

). Ślub i wesele powoli zostają juz tylko w kwestii wspomnień, czas przestać tym żyć. Powoli uczę się posługiwać nowym nazwiskiem, obrączka na palcu przestaje mnie razić w oczy...tyle się działo w moim życiu ostatnio; teraz czas dzieli się na ten przed ślubem i ten po ślubie....tylko facet taki sam; tak samo kochany zarówno przed, jak i po

I tak właśnie powinno być i oby jak najdłużej
