Dziękuję Wam dziewczyny BARDZO za wszystkie ciepłe słowa. Zawsze można na Was liczyć i za to dla Was

Powiem Wam, że strasznie ciężko było wrócić do pustego, cichego domu... A ciężki poranek zajęłam sobie sprzątaniem i praniem

dzień jakoś zleciał, bo miałam dużo zajęć. Miałam nawet śmieszną sytuację. Pojechałam do pewnej szkoły tańca (bo jak zwykle wolny czasm mam zamiar spędzać aktywnie

). W tej szkole zaliczyłam już kilka kursów tańca i jest tam pewna babeczka - instruktorka. Chciałam do niej pójść na zajęcia pt. videoclip dancing. Zobaczyłam jednak, że na te zajęcia zbierają się praktycznie same gimnazjalistki i poszłam z babeczką pogadać. Odradziła mi te zajęcia, zaprosiła na inne, a tak od słowa do słowa wyszło, że ja ją uczyłam kiedyś w gimnazjum - 8 lat temu!!! hehe. ja jej nie pamiętam a ona mnie owszem (chyba nie byłam taką straszną belferką...

).
Dobra - koniec bla blania/ czas na dalszy ciąg relacji.
Kolejną zabawą oczepinową było ubieranie koszulki na czas. Żeby było trudniej, koszulka była wcześniej zmoczona i mocno zamrożona...
Tak oto świadek cieszył się z wygranej
Kolejny konkurs był z jednej strony żenujący, a z drugiej, jak się teraz ogląda film albo zdjęcia, pęka się z tego ze śmiechu. Tytuł - twarz wesela. Same popatrzcie...



Jeszcze z tej części oczepinTutaj kolega chwali się nagrodą za wygrane krzesełka
A po oczepinach były już tylko tańce, tańce, tańce...


O 4 rano poprosiłam dj'a, żeby puścił już ostatni set i zakończył tę imprezę. Ja byłam padnięta, mój mąż też był zmęczony a goście jakoś tak nie mieli zamiaru do domu się zebrać... Zwłaszcza ci siedzący na patio...
Wesele się skończyło, zaczęliśmy pakować jedzonko, które zostało ( a było tego duuuużo...). Potem wsiedliśmy z Kotkiem do naszego autka (wypiliśmy jakoś po pół lampki wina na samym początku wesela więc nie było problemu z prowadzeniem) i pojechaliśmy do naszego gniazdka
Mąż zgodnie z tradycją przeprowadził mnie przez próg. Wzieliśmy szybki prysznic i dopełniliśmy kolejnej tradycji
No i można było nareszcie odpocząć... (to była już jakoś tak 6 rano...) Niestety długo pospać nie mogliśmy, bo o 10 świadek przyjechał po swój samochód 
Niedziela minęła spokojnie - obiadek u moich rodziców. Byliśmy też w Klubiku rozliczyć się do końca i zabrać pozostały alkohol. Było tego naprawdę dużo. Nie wiem jak to się stało, ale goście wypili bardzo mało alkoholu. A ja teraz mam spory zapas winka na samotne długie, zimowe wieczory
No i sporo wódki na chrzciny 
No i to koniec jeśli chodzi o wesele. Jeszcze tylko fotki Klubiku a następnym razem zdjęcia z pleneru


