Wróciłam.
Złośliwość losu?
Żadnego - dosłownie
ŻADNEGO skurczu podczas ktg...
Nic się nie działo...
Ale wiedziałam, że tak będzie. Teraz za to jak wróciłam do domu to mogę się założyć że będą skurcze.
Jedyna dobra wiadomość - rozwarcie się powiększyło z 0,5 cm na 1,5 cm... Niewiele ale dobre i to.
Generalnie dobra pora była aby jechać na to ktg, bo ledwo przyjechałam a już weszłam. Leżałam ok godzinki. Potem ciśnienie 140/90 i badanie... Jakaś młoda lekarka była... Dziwna jakaś... Oczywiście badanie mało delikatne...
No i mówi do mnie, że jak nic nie będzie się działo to mam przyjechać w dniu terminu. Ja mówię, że mam termin na jutro, to jutro mam przyjechać? A ona że w takim razie to tydzień po terminie czyli w następny piatek...
Wyszłam z lekka ogłupiona, bo myślałam, że po terminie to częściej się robi te ktg, a ona za tydzień każe mi przyjeżdżać...
Dziwna jakaś była, tak sie zachowywała jakbvy wszystkowiedząca...
No cóż, jutro zadzwonię do mojego lekarza i zobaczę co on mi powie.
W ramach rekompensaty zrobiłam sobie spacerek po osiedlu i teraz grzeję się z kubkiem gorącego kakao i podjadam chałkę a na później mam jeszcze pączka
