I przyszedł po mnie... moje Słońce powiedziało chodź... czas na nas.
Powoli spokojnie wysiadłam z samochodu, poprawiłam suknię i poszliśmy do kościoła, w którym już ksiądz czekał na nas...
Weszliśmy a tam już wszyscy czekali na nas, ogarnął mnie błogi spokój, słyszałam powitanie kapłana i mówił, żebyśmy byli spokojni... i tak też było...
Pamiętam ten moment bardzo dobrze po wejściu... uśmiechnęliśmy się do siebie...
Podczas przysięgi byliśmy spokojni, wiedzieliśmy czego chcemy... wiedzieliśmy że osoba któej składamy przysięgę jest tą, którą bez przymusu kochamy i chcemy być na dobre i na złe...
A na koniec Słońce założyło obrączkę jako dowód swej miłości Księżycowi a potem Księżyc również w dowód miłości uczyniło to samo dla Słońca...
Po złożeniu przysięgi i założeniu obrączek ksiądz poprosił nas do siebie oraz świadków, żebyśmy na ołtarzu złożyli podpisy na dokumentach...
I tak oto Słońce i Księżyc połączone zostało na zawsze....
