BOZENA28 witam serdecznie u mnie. Rozgość się

Przejmowanie się suknią i moim siedzeniem zeszło na drugi plan. Sala mnie załamała

Po kolei:
Kiedy już zdecydowaliśmy się na 25 lipca mieliśmy zaklepaną taką mała restaurację. Nie było to nic super ale doszliśmy do wniosku, że na 40 osób wystarczy. Miał być tylko obiad, jakiś podkład muzyczny..koniec. Trochę nam się nie podobały warunki tam panujące ale nie było drogo, nie chcieliśmy przeciążać rodziców. Później jednak mama P. nasłuchała się samych negatywnych opinii o tym miejscu i się zaczęło.Szukała, dzwoniła...przez szwagierkę P. znalazła nową salę. Pojechała, popatrzyła, posłuchała i zaklepała. Oto co zobaczyła: ładna, nowa sala. Budynek prawie wykończony. Na około zapoczątkowana kostka, wyznaczone zatoczki na krzewy plus ogólny pierdolnik jak to po budowie bywa. Co usłyszała?? Jesteśmy pierwszym weselem (była to jakoś druga połowa maja), od następnego dnia mają zaczynać sadzić zieleń i zagospodarowywać teren. Zanim będzie nasze wesele wszystko będzie rosło, zieleniło się i będzie skończone. Ogólnie będzie pięknie. Pani obiecała. W następnym tygodniu pojechaliśmy we 3 obejrzeć salę. Nic się nie zmieniło. Spokojnie, mamy opóźnienie ale już się za to zabieramy. Spoko...zapłaciliśmy zaliczkę. Zero jakiejkolwiek umowy. Każde moje pytanie pani wyśmiewała. No dobra ja się nie znam, może tak jest. Ok. Szczęśliwa byłam, że będziemy mieli piękne miejsce. Z 40 osób nagle zrobiło się prawie 100. Ok, taka wola rodziców...mi już rybka. Nawet udało się DJ załatwić. Jedziemy tam w sobotę prosto z Warszawy zobaczyć co posadzili. Wyszłam, zobaczyłam i się popłakałam. Urosły...chwasty

Jakaś imprezka się toczyła, jak się później okazało 18 czyjaś. Ok. W niedzielę umówieni z Panią i z naszym DJ pojechaliśmy na salę. DJ jak zobaczył to go zatkało. Potem ujrzał Panią i się okazało, że ją zna. Ten sam rocznik, ta sama szkoła. To małe miasto jest. Mama P. zapytała czy ona fajna jest ...ekhm no nie ba...tak tak, w porządku. Aż mi ciarki przeszły po plecach. Chłopak obejrzał salę, zobaczył gdzie rozstawić sprzęt i na sam koniec puścił do mnie oko i powiedział, że już on się postara utrzymać wszystkich na parkiecie.

To mnie już na 100% przekonało, że tutaj się nic nie zmieni. A potem Pani zaczęła mówić;
Ona projekt bardzo drogi zamówiła więc dla zadowolenia gości nic na siłę nie będzie sadziła, czeka na drzewa jakieś tam z importu (obstawiam palmy i sekwoje), na kwaśną ziemię która ma być wybrana z jakiegoś stawu ( od poniedziałku zaczynamy sadzić ??) itp. latarenek nie będzie bo są kute ( pewnie Mordor) i w ogóle to co ja sobie wymyślam. Ona oczywiście w takich warunkach nie zrobi wesela, na zewnątrz będzie ładniej. A potem jej się wyrwało, że na początku maja już było wesele

Ona nie zrobi w takich warunkach bo tej jej wizytówka...a zrobiła :/ Na każde moje pytanie robiła takie miny obrażonej, że śmie o coś pytać w ogóle. Ironizowała, ogólnie P. mnie ściskał za rękę co chwila i dobrze bo bym chyba jej głowę odgryzła. Swoje opinie zaczęła wyrażać, coś kolwiek co jej się nie podoba to czcza głupota i ona nie ma zamiaru tego robić. Ku%$# ja może bym chciała mieć ołtarzyk nad stołem swoim....nie chcę ale co jeśli bym chciała?? A ona, że ołtarzyki to sobie można w domu robić a nie na jej sali. Jak ktoś chce to już sobie sami muszą zrobić bo ona ręki do tego nie przyłoży. Pytam o dekorację...no przecież chyba sobie nie myślisz, że ja tutaj baloniki powieszę. To nie remiza. Ku8752 o kwiaty mi na stołach chodziło

...... i tak dużo mogłabym jeszcze pisać. Ogólnie modlę się żeby akurat u nas, 25 lipca lało, była paskudna pogoda żeby wszyscy w sali siedzieli. Może śnieg spadnie???
Gdyby nie to, że tyle osób już zaprosiliśmy odwołałabym wszystko. Albo gdyby było trochę mniej tego ludu, przeniosła imprezę w inne miejsce. Babka chce sobie policzyć jak za ekskluzywny dom weselny. Niedoczekanie, że ja zapłacę tyle jeśli tak to będzie wyglądało. A pewnie będzie bo kobieta kłamie, zaprzecza sama sobie i w ogóle robi nas w konia. Ona od początku wiedziała, że na lipiec nie skończą ogrodu. Przeryczałam całą noc a teraz się zastanawiam co ja mam zrobić. I tyle....
Wasza M. tym razem strasznie smutna.