Autor Wątek: Coś się kończy, coś się zaczyna...  (Przeczytany 54687 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline paooolka

  • Niufomaniaczka
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 8987
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 05.09.2009
Odp: Coś się kończy, coś się zaczyna...
« Odpowiedź #600 dnia: 27 Maja 2009, 21:51 »
co sie stało?
jak wrazenia? :)
Il corpo è solo uno strumento. Il corpo senza lo spirito non ha nessun valore.

całkiem nowa JA

Offline agu-s

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 7420
  • Płeć: Kobieta
Odp: Coś się kończy, coś się zaczyna...
« Odpowiedź #601 dnia: 27 Maja 2009, 22:01 »
pewnie, ze chcemy, pisz o wszystkim ;)

Offline Anjuschka

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 10267
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 15.05.2010
Odp: Coś się kończy, coś się zaczyna...
« Odpowiedź #602 dnia: 27 Maja 2009, 22:02 »
Chcemy, chcemy - pisz co się stało.

Offline zupcia

  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 1327
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 23.05.2009
Odp: Coś się kończy, coś się zaczyna...
« Odpowiedź #603 dnia: 27 Maja 2009, 23:30 »
Od rana była niezła bieganina, ja wstałam z bólem brzucha z nerwów, wypiłam meliskę z dwóch torebek i połknęłam dwie tabletki na uspokojenie, trzymało mnie bardzo. Potem fryzjer, makijaż, biegiem do domu i do fotografa. Msza była szybka, 35 minut i po wszystkim. Dobrze, że kamerzysta wpadł na pomysł przećwiczenia przysięgi bo powiedziałam "i nie dopuszczę Cię aż do śmierci". Więc w kościele skupiłam się bardzo na tym co mówię, żeby się nie walnąć. Śmiesznie było przy obrączkach, Szymon złapał się za swoją a ksiądz przez zęby: nie ta, weź mniejszą, weź mniejszą ;) Ogólnie cały czas nas podpytywał jak się czujemy, czy już lepiej, czy nerwy puściły i na wejściu do kościoła i na ołtarzu. Ksiądz rewelacja!!! Zadowoleni jesteśmy z 2 serc, kościół wyglądał pięknie. Pod kościołem po życzeniach podszedł do nas jakiś napity pan z zerwanymi kwiatkami z trawnika i życzył dużo szczęścia od bezdomnych po czym chciał wódkę. Nie mieliśmy nic więc nas wyzwał, że robimy sobie wiochę czy obciach, nie pamiętam, darł się w każdym razie, zataczał się z reklamówką w ręku z której się coś lało, makabra. Wchodzimy do sali w Doboszu a tu bordowy wystrój!!!! Załamka, nie cierpię dodatków bordo na ślubach, miało być biało-ecru, ślubnie! Tym bardziej, że o tych kolorach długo rozmawialiśmy, byłam zawiedziona, że hotel pozbył się zielonych krzeseł i zamienił je na bordowe i oprócz krzeseł, które musiały być bordowe nie chciałam nic w tym kolorze! Potem był toast, bieganie i szukanie swoich miejsc, zamieszanie jak diabli, bo zabrakło planu z miejscami gości, który miał wisieć przed wejściem. Pierwsze kroki na parkiecie i znów załamka, parkiet jest tak śliski, że można na nim jeździć jak na łyżwach! Pierwszy taniec i szept Szymona, że nie robimy przechylania i wychylania bo jest tak ślisko, że mnie nie utrzyma, nie ma szans. Więc improwizowaliśmy, Dj w połowie utworu poprosił do tańca rodziców więc jakoś poszło, niektórzy nawet uronili łezkę :) Od razu było bieganie i zmienianie szpilek na trampki, tańce na boso ale bez upadków i poślizgów się nie obyło. Goście ruszyli na parkiet tłumnie, nie było siedzenia czy stypy, zaskoczyli mnie bardzo pozytywnie. Po jakimś czasie kamerzysta zabrał nas na "wywiad" do apartamentu, było to dla mnie tak żenujące (pytania np. o ulubioną pozycję), że zdecydowaliśmy, że nawet nie będziemy tego oglądać i nie znajdzie się na filmie. Koniecznie chciał abyśmy wzięli kieliszki do wina i winko ale tu znów wtopił hotel, powiedziano nam, że wina nie zamawialiśmy. Udawania, że idziemy spać czyli udawanego zakończenia filmu odmówiliśmy. Chociaż prosiliśmy na spotkaniu aby kamerzysta nie podchodził do jedzących oczywiście to robił i na tyle mało dyskretnie, że stawał przed kimś na dwie minuty. Ludzie przestawali jeść, pić, rozmawiać, uciekali wzrokiem po ścianach i podłogach. Za kamerzystę zebraliśmy niezły ochrzan od gości.
Osobny temat to suknia i tu jestem wściekła najbardziej. Miałam mieć zrobione dwa podpięcia sukni, jedno tzw. na szybko, na guziczek i drugie na troczki. Na ostatniej przymiarce zapytałyśmy z mamą o to drugie podpięcie to panie zaczęły kręcić, że będzie to jedno, bo tren już został obcięty i nie da rady zrobić drugiego! Nie wygląda to za ciekawie, zresztą zobaczycie na zdjęciach. W tańcu czy schodzeniu ze schodów tren mi się odpinał, było to uciążliwe i przy oddawaniu zwróciłam na to uwagę - usłyszałam, że to niemożliwe. W końcu gdzieś w tańcu ten durny guzik mi odpadł! Znalazłam go, świadkowa mi go przyszyła i wytrzymał pół piosenki, odpadł mi drugi raz i już go nie znalazłam. Więc tańczyłam z trenem w ręku bo na agrafki kieca się nie trzymała, umęczyłam się z nią strasznie, miałam jej serdecznie dosyć. Na dodatek była jakoś źle zebrana, kombinowaliśmy, żeby na zdjęciach nie było tego widać, z tyłu z jednej strony było jej więcej a z drugiej mniej i wtedy z przodu robiły mi się takie kanty. Dziś poszłam ją oddać a babki w lament, że jest strasznie brudna i nie wiedzą czy ją doczyszczą a jak nie to będą dzwoniły bo wtedy będę musiała zapłacić. Wkurzyłam się strasznie, nic na nią nie wylałam, nic mi nie kapnęło, nie ubrudziłam jedzeniem, nie podarłam! Nie przypuszczałam, że tak się zdziwią bo wiem jak wyglądają oddawane suknie! Ma brudny dół oczywiście, od chodników, od kościoła, była też sesja, po weselu była już brudna, pewnie nie raz przydepnięta, nawet panowie mieli brudne nogawki (i wszyscy mamy oklejone i zjechane podeszwy) więc to pewnie jakiś specyfik na tą super podłogę. Kurczę dziewczyny się kąpią w tych sukniach... Jestem ostro wkurzona, mam już serdecznie dosyć, pech ślubny mnie nie opuszcza.


 

Offline Anjuschka

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 10267
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 15.05.2010
Odp: Coś się kończy, coś się zaczyna...
« Odpowiedź #604 dnia: 28 Maja 2009, 07:49 »
No to rzeczywiście się działo.
Dobosz przesadził z tym bordo - skoro miały być tylko takie krzesła (no bo innych nie ma), to tak powinno zostać.
Kamerzysta też jakiś dziwny - czemu Was nie słuchał?

A co do sukienki? Ja tam bym się nie przejmowała, że brudna. Na pewno nie wygląda gorzej, niż inne sukienki oddawane przez Panny Młode. I oczywiście nic bym im za czyszczenie nie dopłaciła.

Teraz cieszcie się sobą, jako małżeństwem - a wesele i tak będziecie wspominać jako najwspanialsze wesele, na którym byliście :)

Offline chiquita_84
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 14560
Odp: Coś się kończy, coś się zaczyna...
« Odpowiedź #605 dnia: 28 Maja 2009, 08:11 »
WOW....

Czytałam z zapartym tchem....

No to Dobosz dał ciała na całego. A nie mieliście jakiejś umowy spisanej??
A kamerzysta jakieś nie poważny.. chyba bym go w trakcie wesele wygoniła... no ale dobrze chociaż że coś nagrywał... zawsze mogło być gorzej :) mógł pod stołem z flaszką skończyć

Bezdomny pod kościołem widać nawet szczerze nie chciał złożyć życzeń tylko liczył na wódę.... co za typ.... za grosz godności....

A suknią się wogóle nie przejmuj. I nie płać przypadkiem za czyszczenie. Powiedz miłym Paniom że spieszyły sprawę i wyjdź... nie ma sensu się denerwować....

Dobrze że nikt sobie nóg nie połamał na tym parkiecie...

A teraz czekam na te miłe aspekty waszego wesela i oczywiście zdjęcia

Offline paooolka

  • Niufomaniaczka
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 8987
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 05.09.2009
Odp: Coś się kończy, coś się zaczyna...
« Odpowiedź #606 dnia: 28 Maja 2009, 08:27 »
nie mysl o tych nieudanych rzeczach ale o tych najpiekniejszych, ten dzien juz za Wami, zostaw w pamieci to co dobre :)

co do lokalu, tez bym sie wkurzyla. ja w czerwcu robie aneks do umowy  z menu i tam bede miala zawarta tez deko.
a kamerzyste to bym kopneła w tyłek wrrrrrrrr  lepiej powiedz kto to jest zeby nastepne forumki wiedzialy... mam nadzieje ze moj nie wywinie nic takiego

a suknia, watpie zeby byla w gorym stanie niz 1000 innych ktore sie oddaje po weselu, nie przejmuje sie!
Il corpo è solo uno strumento. Il corpo senza lo spirito non ha nessun valore.

całkiem nowa JA

Offline Olucha

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 6455
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 11 lipiec 2009r.
Odp: Coś się kończy, coś się zaczyna...
« Odpowiedź #607 dnia: 28 Maja 2009, 08:31 »
To faktycznie slub pełen wrażeń miałaś  ::) Ale za to jesteś żonką swojego męża  ;)

Offline .:Anka:.
  • Global Moderator
  • Chuck Norris
  • *****
  • Wiadomości: 23667
  • Płeć: Kobieta
Odp: Coś się kończy, coś się zaczyna...
« Odpowiedź #608 dnia: 28 Maja 2009, 08:42 »
uuu się działo...
a kto robił wam film? studio wyli?