aneta, to tak jak ja. Dla mnie sylwester to trochę taka przymusowa impreza. W zeszłym roku byliśmy w jednym ze szczecińskich lokali i było beznadziejnie. O jedzenie ludzie się prawie tłukli, DJ to był jakiś fan ABBY. Jak policzyć koszt biletów, fryzjera, sukienkę, taksówki to wydalismy ponad 1000zł. Do dziś nie mogę przeżyć tej kasy... Cieszę się ,że w tym roku nigdzie nie idziemy.
A marzy mi się kiedyś sylwester na stoku..