ja mam całkiem miłe doświadczenia, opisałem je w swoim wątku "1000 dni do...", ale nie każdy może chcieć tam zaglądać zatem napisze to samo jeszcze tutaj

prawdzie pierwszą część tego protokołu spisywalismy w maju... Drugą zaś w ubiegłą sobotę (1 października). Powiem szczerze, że obydwoje szlismy na to spotkanie z duszą na ramieniu, balismy się, że ksiądz będzie nas umoralniał, wypytywał o najskrytsze sekrety duszy i ciała (

), ale było zupełnie inaczej Ksiądz proboszcz, jest człowiekiem bardzo przystepnym, miłym i co najważniejsze nie jest wścibski (tzn. o seksik nie pytał ). Część protokułu spisywaliśmy razem, później Grześ został poproszony, żeby wyszedł na chwilkę, a nastepnie po udzieleniu odpowiedzi na kilka pytań, ja opuściłam biuro, żeby Grześ mógł odowiedziec na te same pytania (miał łatwiej, znał moje odowiedzi i po prostu odpowiadał tak samo- raz poprawił nawet księdza, bo podglądając moje odpowiedzi w protokole, zauważył, że ksiądz zapisał "nie" w miejscu pytania o dzieci, na szczęście ksiądz szybko przeprawił odowiedź, bo ja nie tylką chcę, ale wręcz marzę o dzieciach)... Na koniec rozmowy ksiądz poprosił nas żebyśmy razem jeszcze chwilkę porozmawiali. Podaliśmy mu imiona świadków i padło pytanie czy bedą mogli uczestniczyć z nami w komunii świętej, zgodnie z prawda powiedzielismy, że świadkowa tak, a świadek nie, bo jest w związku cywilnym i ma dziecko. O dziwo ksiądz nie umoralniał nas i nie mówił, że świadek żyje w grzechu, a jedynie pochwalił nas, że chcemy to zrobic z Bogiem a nie tak jak świadek... Ze swej strony zapewniliśmy go, że świadek zamierza wziąść ślub kościelny, także ksiądz był zadowolony teraz z perspektywy czasu widzę, że nie trzeba było się bać tego spotkania Umówiliśmy się na w grudniu na ostatnie spotkanie, żeby donieść brakujące dokumenty i dograć szczegóły ślubu...