Piątek 08.08.2008 - dzień ślubuObudziłam się jakoś koło 9, wstałam, wykąpałam się i zawiozłam do fryzjera swoją świadkową, która nocowała u mnie zamiast PM (dostał delegację z domu na noc przed ślubem do swoich rodziców, jakoś tak mi się wydawało, że lepiej jak osobno spędzimy tę noc

).
Posiedziałam ze świadkową u fryzjera, poczekałam aż ją uczesze, potem zawiozłam ją na makijaż i sama wróciłam na czesanie. Jak fryzjerka skończyła działać na mojej głowie, pojechałam na makijaż.
A oto efekty :
fotka usunięta ze względu na nieregulaminowe rozmiary
Ogólnie dzień mijał mi bardzo spokojnie, zero zdenerwowania. Zamiast świadkowa mnie, to ja ją musiałam uspokajać

Kosmetyczka się śmiała, że po raz pierwszy się z taką młodą spotyka, bo zazwyczaj to młoda nerwów nie może poskromić

W domu po makijażu i fryzjerze byłyśmy ze świadkowi gdzieś koło 14:30. Zjadłyśmy sobie obiad (jak się później okazało był to mój jedyny posiłek tego dnia poza rosołem rozpoczynającym wesele) , chwilę posiedziałyśmy i pojechałyśmy do mojej cioci ubierać się i czekać na młodego i błogosławieństwo.
No może z tym brakiem nerwów to przesadziłam, bo minimalne nerwy były związane z pogodą. Rano była piękna pogoda ale jak jechałam do kosmetyczki to się zaczynało chmurzyć, a po powrocie do domu w trakcie obiadu niestety lało. W drodze do cioci i podczas przygotowań deszcz nie przestawał padać i już myślałam, że wszystko stracone…
A tak w ogóle, to bardzo przepraszam, nie podziękowałam Wam kochane za przybycie do mojej relacji
Bardzo, serdecznie Was witam i mam nadzieję, że nie zanudzę

Buziaki dla wszystkich forumek
