hehehe gratuluje spotrzegawczosci

) w nagrode wielki BUZIAK :*
A bylo to tak:
Podchodzimy do ołtarza z tata, chce isc na SWOJE miejsce patrze...SZOK, lukasz z prawej, swiadek za nim, swiadkowa z lewej..."kurna co jest grane" mysle sobie, probujue jakies znaki oczami dac lukaszowi zeby sie przesunal to i swiadkowie by sie zamienili, a on nic prowadzi mnie na lewo....no ale mysle sobie niebede pod oltarzem z przyszlym mezem sie klocic, hehe i poszlam grzecznie na miejsce. Zdziwiona bylam bo lukas zbyl ze mna na kilku slubach i widzial jak sie siedzi, ale pozniej probowal mi wmowic ze wszyscy tak siedzieli jak my wiec chyba niezapamietal. Swiadkowa stwierdizla ze si emieszac niebedzie i bo juz artur stal za lukaszem wiec tez poszla na lewo.
Z relacji mojej cioci: ksiadz zauwazyl ze nie tak siadacie juz chcial interweniowac, ale sobie odpuscil.
No takie sa skutki jak si eniejest na katechezie przedslubnej, hehe.
No wiec po spoznionej swiadkowej, zapomnieniu dowodu w drodze do skosciola, to juz 3 przygoda tego dnia (ale nie martwcie sie nie ostatnia)