Mnie też tata poprowadzi

i nie tylko. Mój narzeczony sobie wymarzył, że chce mnie zobaczyć dopiero pod ołtarzem w ogóle w tym dniu, dlatego Błogoslawieństwo mamy w piątek - a ja jadę pod Kościół z rodzicami.
Na początku pomyślałam, ze to niepotrzebny stres - ale z drugiej strony też wolę spotkać sie dopiero pod ołtarzem a nie między przedpokojem a łazienką.
Minusami są kombinacje z błogosławieństwem, dwa kursy kierowcy, dodatkowy stres, konieczność dobrego zsynchronizowania tego w czasie i takie bzdury jak to, że nie wiem co z bukietem

Ale w końcu jeśli takie bylo marzenie mojego faceta to nie będę mu tego odbierać, zresztą wydaje mi się, ze to moze być piękny fragment uroczystości. . .
Na dodatek uniknę w ten sposób śląskiego zwyczaju wykupywania panny mlodej który jest chyba najgorszym z możliwych zwyczajów jaki znam
