
Paręnaście minut przed godziną 11 zjawił się Adam, nasz fotograf. Mama z siostrą pomogły mi założyć suknię. Całości dopełniła biżuteria no i oczywiście welon. Fotki z tych chwil będą, ale dopiero od fotografa

Podeszłam do lustra... jest jakaś magia tego dnia. Czułam się piękna, mam wrażenie, że promieniałam szczęściem. Ogólnie jestem bardzo krytyczna co do swojego wyglądu, na zdjęciach wychodzę czasem okropnie. A pomimo, że nie mamy jeszcze profesjonalnych zdjęć, to nawet na tych robionych przez rodzinę i znajomych stwierdziłam, że nie wyglądam tak źle

W czasie kiedy się ubierałam w pokoju przyjechał Przemek z rodzicami i naszym świadkiem. Wyszłam z pokoju w którym się ubierałam, weszłam do dużego. Stał tam, uśmiechał się, powiedział, że wyglądam prześlicznie

Rodzice byli zadowoleni, uśmiechnięci, pełen luz
Po godzinie 11 był już najwyższy czas na błogosławieństwo, tylko kamerzysta się jeszcze nie zjawił... No nic, zaczęliśmy bez niego.
Nie było żadnych pompatycznych przemówień, rodzice podeszli, ucałowali nas.. Ja się oczywiście popłakałam, moja mama też. Nawet teraz, kiedy przypominam sobie te chwilę ogarnia mnie wzruszenie.
Mieliśmy jeszcze sporo czasu, więc troszkę porozmawialiśmy, Adam pouczał mojego tatę, że ma iść ze mną do ołtarza bardzo powolnym krokiem:) No i odnalazł się też nasz kamerzysta

Zaordynował kręcenie dubla z błogosławieństwa

Teraz już całkiem na luzie, z uśmiechem na ustach. Potem odbyło się kręcenie dubla z momentu wejścia Pana Młodego do mieszkania

Śmiesznie to wszystko wyglądało

Ale powoli zbliżał się czas naszego wyjścia z domu....
Ponieważ z tych chwil nie mam jeszcze żadnych fotek, to wkleję zdjęcia naszego samochodu:
przód:

tył:

Mieliśmy przygotowane tablice ślubne:
- z przodu: Agatka i Przemek
- z tyłu: Kubatki (moje nowe nazwisko to Kubat

)
Leżały w domu czekając na przymocowanie, ale jak wychodziliśmy to o nich zapomniałam. Dopiero mama z ciocią dogoniły nas samochodem i szwagier mocował je przed naszym wjazdem na plac kościelny

Władowanie się do samochodu w sukni z trenem, długim welonem i halką z kołem to jednak nie jest takie proste zadanie jak mi się wcześniej wydawało
