gratuluje 5 
a jak tam plenerek i fotki ?? 
dziękuję

i już piszę jak wyglądał nasz poniedziałek:
wstaliśmy o 5 rano, bo chciałam pojechać na giełdę aby kupić sobie kwiaty na bukiet, butonierkę i kwiaty do włosów. Wszystko sprawnie kupiłam i po 6:00 byliśmy w domku. Położyliśmy się znów spać. Ja wstałam sobie po 7:00 żeby się wybrać, bo po 8:00 byłam umówiona z moją krawcową z Krakowa, że mi wyprasuje welon. Przed wyjazdem obudziłam mężulka, bo jemu wybieranie się zajmuje mniej czasu

Po 8:00 wyjechaliśmy z domu do krawcowej. Zostawiłam u niej welon i moje Kochanie zawiozło mnie na 9:00 do fryzjera, a sam pojechał na uczelnię pozałatwiać parę spraw. Po około 1,5 godz wyszłam od fryzjera. Fryzurka mi się podobała. Była całkiem inna niż ślubna, bo chciałam aby była bardziej wiosenna. Jedyne co było podobne to to samo upięcie kwiatów. Udałam się na makijaż. Pomimo tego, że przyszłam godz. wcześniej to na szczęście nie było nikogo przede mną więc od razu usiadłam na foteliku. Makijaż miałam robiony przez
wizażystę. Bardzo fajnego, młodego i przystojnego

Makijaż tak jak ślubny był grafitowy i wyszedł mu świetnie. W domu byłam po 12:00. Zaczęliśmy się pakować, bo musnęliśmy wymeldować się z akademika. Po 14:00 pokój był gotowy do oddania. Prosto z akademika pojechaliśmy odebrać welon i do mojej siostry ubrać się. W sumie to tylko ja, bo moje Kochanie musiało znów jechać na uczelnię. Będąc u siostry zrobiłyśmy szybko bukiet i butonierkę. Po chwili wrócił mój mężulek więc ubraliśmy się i w drogę. Po około godz. byliśmy na miejscu.
PlenerPowiem Wam, że nie przypuszczałam, że taka sesja jest tak ciężką pracą. Nie chodzi o to że byliśmy zmęczeni tylko nie bardzo wiedzieliśmy co mamy robić. Początkowo myślałam, że będziemy się wygłupiać, a tu jak przyszło co do czego to nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić. Jednym słowem mówiąc nie nadajemy się na modeli... W ogóle jadąc na plener w Krakowie nagle zrobiło się ciemno i zaczęło padać. Dzwoniłam szybko do fotografa jak wygląda sytuacja w Katowicach, a on mówi, że identycznie. Byłam zrozpaczona. Z resztą żadna przyjemność biegać po łąkach i drogach zabłoconych... i druga myśl, że wydałam niepotrzebnie pieniądze na fryzurę, makijaż i kwiaty... na szczęście nie zrezygnowaliśmy

bo w połowie drogi, w miejscu gdzie umówiliśmy się na spotkanie nie padało

co więcej, po około pół godz. wyszło słońce

ale niestety plany zamoczenia się odpadały, bo było za zimno

Plener rozpoczęliśmy zdjęciami na ruinach zamku w Tyczynku ale nie szło nam to za bardzo wiec zdecydowaliśmy, że idziemy na łąki. Tam już było lepiej. Tak w ogóle to z tego wszystkiego zapomniałam z samochodu bukietu i butonierki

potem sobie przypomniałam więc fotograf zrobił mi jedno zdjęcie z bukiet, a potem tak już się wyluzowaliśmy, że zaczęliśmy się niem rzucam i z tej zabawy mamy kilka fajnych fotek

ogólnie jesteśmy zadowoleni z pleneru choć cieszę się, że mamy to już za sobą

nigdy więcej sesji fotograficznych. Z plenerem uwinęliśmy się szybciutko, a potem ze 3 godz. siedzieliśmy na łąkach z tym naszym fotografem i rozmawialiśmy sobie. Żałowaliśmy, że nikt nie pomyślał o zabraniu grilla i piwka... Fotograf napstrykał ponad 200 zdjęć

choć oczywistym jest, że nie wszystkie będą fajne.
Fotograf powiedział nam, że zdjęcia z reportażu wyszły świetne. Już się ich nie mogę doczekać choć sami podjęliśmy decyzję, że poczekamy jeszcze trochę na nie i odbierzemy je razem ze zdjęciami z pleneru , a będą one za około 2 tygodnie więc musicie jeszcze poczekać.
Do Krakowa wróciliśmy przed 21:00. Padaliśmy z nóg i z głodu więc szybciutko skoczyliśmy do IKEI na hot-dogi i do mojej siostry aby zostawić jej suknię, bo dzisiaj zanosiła mi ją do pralni. Prosto od siostry pojechaliśmy do mojej koleżanki, którą zabieraliśmy z Krakowa do domku, w którym byliśmy dopiero po północy. Co więcej po zajechaniu do domu siedzieliśmy jeszcze z godz na imprezce imieninowej u mojej nowej mamy, a położyliśmy się spać około 2:00 w nocy czyli byliśmy na nogach około 20 godz
to tak pokrótce nasz długi dzień
