cieszę się, że tak wszystkie tuptacie

przepraszam, że Was tak przytrzymałam ale dopiero wczoraj znaleźliśmy troszkę czasu aby obejrzeć prezenty i przeczytać księgę gości

strasznie miło sie ja czytało

WSZYSTKO PIęKNE!!!!
A ile przeżyć

Ja bym się załamał

to jeszcze nie koniec piątkowej relacji więc przeżyć będzie więcej...
a więc c.d. piątku

po powrocie z Kościołka pojechaliśmy do innej miejscowości do spowiedzi. Na szczęście zeszło nam szybciutko

choć oprócz nas spowiadał sie również mój tata i moja siostra.
do piątku nie mogliśmy sie dodzwonić do firmy, od której wynajmowaliśmy samochód. Zaczęłam się już obawiać czy czasem nas nie wyrolowali ale na szczęście dodzwoniliśmy sie i dopiero w piątek ustaliliśmy wszystkie szczegóły (podaliśmy adresy i instrukcje dla szofera). Powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie życia bez tel i samochodu. Ogólnie przez czwartek i piątek tel prawie sie nie wyłączał. Non stop ktoś do mnie dzwonił lub jak do kogoś. Kursowaliśmy samochodem pomiędzy salą, kościołem, domem, domkiem na poprawiny i sklepami na okrągło. Do tego całego zamieszania dołączył sie przyjazd rodzinki, która powoli zaczęła się zjeżdżać. Trzeba było zawieźć ich do hotelu i wszystko pokazać choć z drugiej strony fajnie, że przyjechali, bo na drugi dzień jak ja się piękniłam to oni pompowali balony do dekoracji domu, które w sumie od upału za długo nie wisiały. Co chwilkę jakiś pękał. Około godz. 22:00 przyjechał z lotniska nasz świadek więc pojechaliśmy sie z nim spotkać. Do domu moje Kochanie odwiozło mnie przed 23. Po drodze gdy moje Kochanie odwoziło mnie do domku jeszcze przez tel uzgadniałam ostatnie szczegóły z duetem gdyż chłopak z duetu studiuje we Wiedniu w szkole muzycznej i dopiero późnym wieczorem wrócił do Polski. Na szczęście duet miał już dla nas propozycje, na które przystaliśmy, bo w sumie to już nie miałam do tego głowy. Nie byłam zmęczona ale chciałam położyć sie spoć wcześniej aby na drugi dzień nie wyglądać jak upiór. Gdy weszłam do domu oboje zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nawet raz nie zatańczyliśmy pierwszego tańca, a że z nas marni tancerze postanowiliśmy jeszcze poćwiczyć. Moje Kochanie było tak głodne, że stwierdziło, że skoczy do dom szybko coś zjeść i wróci do mnie na naukę

w sumie dopiero teraz pisząc to zdałam sobie sprawę, że nawet nie zaproponowałam mu jedzenia u siebie

no nic

po jakichś 15 min moje Kochanie przyjechało na naukę, która trwała z 30 sekund, bo jak włączyłam piosenkę to moje Kochanie mówi do mnie: "Przy muzyce mamy tańczyć"

:D:D więc ja mu na to, że przecież nie na sucho, a on: "dlaczego?"

ci faceci

gdy muzyka zaczęła lecieć moje Kochanie stwierdziło, że umie i że pora iść spać

i na tym nasza nauka sie skończyła. Moje Kochanie poszło do domu, a ja zbierałam sie do snu.
Nie wiem czy ja jestem jakaś dziwna ale w ogóle sie nie denerwowałam. Ok. 23 zasnęłam jak dziecko

po przebudzeniu przeczytałam smsy od koleżanki, która ok. 1 w nocy pisała do mnie, ze bardzo się denerwuje moim ślubem i weselem i nie może spać

a ja spalam jakby nigdy nic
