Tak wyglądały podziękowania dla rodziców a na odwrocie był tekst:
Kochani rodzice!!!
Było kiedyś tak dobrze...
Długie fałdy sukienki i klamerki u spodni...
Dni były pełne Was i sny jak Wy ciepłe.
Każda radość miała Wasz głos, Wasze imię...
Nie wiedzieliśmy co znaczy nienawidzić i cierpieć...
Byliśmy z wami, Wy byliście przy nas.
Dziś macie juz oczy nie tak jak kiedyś,
Gdy na ręce braliście nas uśmiechnięci
Tyle chwil złych i dobrych rodziło się i gasło...
a tylu już nie pamiętamy...
Pewnie nigdy nie myśleliście o nas nosząc pod sercem, a potem tuląc do piersi,
że urodzicie i wychowacie płomień...
Myśleliście - Będą silni ...szczęśliwi ... bez trosk...
Kochani rodzice ! Cóż Wam o sobie powiemy...
Nauczyliśmy się cierpieć i walczyć, otwarcie i wprost...
I kochać, kochać tak mocno jak tylko potrafi człowiek...
Dlatego w dzień tak szczególny pragniemy Wam z głębi serca podziękować...
... za to że znosiliście to czego nie sposób było znieść...
... robiliście coś z niczego...
... że dawaliście mając nieraz puste kieszenie....
... że kochaliście nas, nawet wtedy gdy kochać nas się nie dało ...
Dziękujemy za wierszyki, melodie, które już zawsze rozbrzmiewać będą w naszych myślach
Dziękujemy za to, że zawsze byliście ... nie natrętni ... nie natarczywi... wolni o każdej porze, aby poradzić coś - na katar, - na gardło, - na plamę...
Za to że byliście ramieniem w które można było się wypłakać,
osobami z niewyczerpanym kapitałem miłości....
Żyjcie więc rodzice długo, byście w sędziwe lata szczęście z szacunkiem zyskali u świata ...
By każda chwila którą spędzicie w świecie przebiegła słodko w pomyślności kwiecie ...
Niech wam zdrowie zawsze nieprzerwanie służy,
cieszcie się życiem swoim, dzieci, wnuków jak najdłużej !!!
DZIĘKUJEMY !!!!!
Karolina i Arek
23.05.2009 r.
W sobotę wstałam o 6 najpierw długi prysznic, obudziłam PM wspólna kawka i małe śniadanko.Ostatnie upewnienie się czy wszystko zapakowałam i czy wszystko gra, polecenia dla rodziny wydane. Tylko niepokój co z fryzurą próbna nie do końca mi sie podobała a szkoda mi było kasy żeby jeszcze raz iśc na próbe wzięłm dwa zdjęcia i z mętlikiem w głowie pojechałam do salonu.Najpierw o 9 czesanie, fryzjerka nakręciła mi włosy na wałki wiec pozostało czekac i tu na moment wpadł mały stresik... w tym czasie PM z świadkiem i bratem zawieźli alkohol na sale i pojechali do domu teściów skąd właśnie wychodził PM. Po 30 minutach siedzenia z wałkami na głowie przyszedł czas na czesanie i jakoś tak samo wyszło że fryzura wyszła inna niż na próbie i inna jak na zdjęciach ta fryzjerka chyba wiedziała co ma robic a ja byłam zadowolona szybko poszło z fryzurą wiec następne 40 minut musiałam czekac na makijażystkę i tu pojawiło się uczucie "jejku to już dziś!"
Makijaż był mocniejszy niż ten który nosze na codzień ale bardzo mi się podobał, pani dokleiła mi jeszcze kępki rzęs i tak gotowa z fryzurą i makijażem poczułam ten dzień Deszcz lał okropnie ale nie daleko miałam zaparkowany samochód także nie zmokłam, razem ze świadkową pojechałyśmy do domu moich rodziców...