no w pracy byłem cały dzien ale już nadrabiam:
hmm... rok 2000, 6 grudnia, dzień po moich urodzinach... w owym czasie byłem przedstawicielem handlowym hurtowni spożywczej i jeżdziłem po sklepach... ale jako wolny, 23 letni chłopak wpadłem na genialny pomysł: otóż stwierdziłem, że może mało ekonomiczne (ze wzgledu na mały obrót towarem) ale za to jakże intrygujące będzie odwiedzanie licealnych sklepików szkolnych
nie da się ukryć że na samym topie był sklepik w LO7, oczywista chodzi mi o licealistki które zawsze chętnie podejmowały rozmowę z przystojnym P.H.
drugi w kolejności był sklepik w Liceum Ekonomicznym na 3 Maja... tam z kolei właścicielką była bardzo sympatyczna Kasia u której zawsze zawijałem na kawę, przy okazji zachaczając o długa przerwę aby umilić sobie kawkę widokiem młodych kobiecych ciałek
no i pewnego dnia przyszła kryska na matyska... był to właśnie wspomniany 6 grudnia, siedziałem sobie przy stoliku, rozmawiałem z Kasią gdy do sklepiku weszła Karolina... krótki rzut okiem pozwolił mi ocenić Ją jako studentkę/praktykantkę lub świeżo upieczoną nauczycielkę, no dziewczyna wyglądała bosko i zarazem bardzo kobieco... z miejsca wstałem i zagaiłem do Niej jakimś zdaniem, niestety nie pamiętam teraz co powiedziałem (myślę że Karola może pamiętać). Ona w odpowiedzi wtrąciła do zdania wyraz "Pan". Ja na to udając oburzonego odparłem: "No to że wczoraj skończyłem 23 lata nie znaczy że musisz mi mówić od razu na Pan!". Odpowiedz brzmiała: "No ja w lutym dopiero szesnaście..."
Pytanie do Was: Czy widzieliście kiedyś jak człowiekowi opada szczęka na ziemie a on sam na siada z głupią miną na krzesło? No to przegapiliście właśnie wtedy ten moment... Nie da się ukryć że to był jeden z najbardziej szokujących momentów mojego życia... po tym jak ochłonąłem udało mi się juz tylko powiedzieć Jej do widzenia jak wychodziła ze sklepiku...
Za kilka dni w trakcie przerwy udało nam się znowu spotkać (jak się później okazało nie całkiem przypadkiem) i zaatakowałem już wtedy bez skrupułów, bo dziewczyna po prostu mnie zachwyciła. Pogadalismy chwilę, wymienilismy się numerami telefonów i wstępnie umówilismy się na kawę. No i tak to się zaczęło. Ze względu na wiek Karoli podchodziłem do tej znajomości jak pies do jeża, nie wiedziałem jak to wszystko ugryść, zdawałem sobie sprawę z tego, że to wszystko w tamtym momencie będzie bardzo trudne. Jak się okazało po raz pierwszy barierą nie do przejścia byli rodzice (do tej pory mamy wszystkich dziewczyn wręcz mnie uwielbiały). Nie mielismy możliwości spotkac się wieczorem, po lekcjach Karola też nie miała za dużo czasu, po prostu bez szans! Któregoś razu (to był chyba kwiecień) postanowiłem wziąść sprawy w swoje ręce i załatwić sprawę raz na zawsze. Zadzwoniłem do Karoliny do domu, pogadałem z Jej mamą, wytłumaczyłem w czym rzecz, że poznałem jej córkę z która chciałbym od czasu do czasu spokojnie się spotkać na kawę, czy wyjść na spacer czy do kina i zależałoby mi, żeby ona (jej mama) poznała mnie i wiedziała z kim spotyka się jej córka. Efekt był taki że jak Karolka wróciła do domu to miała straszna burę i dostała bana na jakiekolwiek wyjścia... no i jak było źle, tak stało się jeszcze gorzej... jedyne kiedy udawało nam się spotykać to podczas okienek w czasie zajęć bądź zaraz po lekcjach... potem przyszedł maj i wszystko posypało się do końca... Karola powiedziała mi że po zakończeniu roku szkolnego całą rodziną wyprowadzają się do Torunia... stwierdziłem że w sumie już gorzej byc nie może... Karolka jak miała wyjechać tak wyjechała, ja stwierdziłem że na razie dam trochę luzu, dopóki dziewczyna nie osiągnie troszkę starszego wieku, kontakt nasz ograniczał się w zasadzie do pisania listów, rzadkich rozmów telefonicznych i okazyjnych spotkań dwa razy do roku jak Karola odwiedzała Szczecin. Tak minęło trochę czasu... Nadszedł 4 grudnia 2002 roku, zacząłem pracę w banku i stwierdziłem że teraz zacznę trochę lepiej zarabiać (ale byłem głupi tak myśląc...) więc jest okazja żeby mieć za co podróżować i by znajomość z Karoliną przerodziła się w coś powaźniejszego... zaczęły się częstsze telefony, listy prawie do drugi dzień... nadszedł styczeń, a dokładniej 18 stycznia (piątek), wyjeżdzałem na szkolenie kasowe do Kalisza które trwało do soboty. W sobotę zamiast wracac ze wszystkimi do Szczecina obrałem kierunek na Toruń i wieczorem znalazłem się w tym mieście a na dworcu czekała na mnie już Karola... tamtą noc spędziliśmy razem... po raz pierwszy...
teraz 19 mamy Naszą prywatną rocznicę (no mało już prywatna bo o tym właśnie się dowiedzieliście...) chyba Was nie zdziwi to że w środę jadę do Torunia
a tak na marginesie to w piątek mam studniówkę (Karolina w Toruniu jest w pięcioletnim technikum ekonomicznym więc maturę zdaje dopiero w tym roku... Moje Kochane 20letnie szczęście...)
a co dalej? to już mniej więcej się orientujecie, po maturze K przyjeżdza na studia do Sz-na, zamierzamy razem zamieszkać a w przyszłe wakacje... hmmm... jeszcze mnie czekają zaręczyny... zastanawiam się nad terminem...
no tak, sorki za zbytnią rozciągłość ale tak to jest jak człowiek ponad 5 lat pisał pamiętnik...