Absolutnie nie czułam że jestem w ciąży... W wigilię rodzinka świętowała przy winku a mnie jakoś tak nie bardzo do alkoholu i dziękowałam za niego z góry. Przy składaniu życzeń, usłyszeliśmy chyba z 15 razy (od każdego) życzenia pt. no i maluszka Wam życzę itp. itd. Babcia M. pokusiła się nawet o pytanie a może coś tam już siedzi
Na co ja popukałam się w głowę. Był 29 dzień cyklu i spodziewałam się raczej @. Na drugi dzień było podobnie, alkoholu niet i jakoś taka spokojna byłam, wieczorem na kolacji u rodziców, siedziałam sobie przy kominku, podszedł M. objął mnie a mi tak przez myśl przeszło: ale byłby numer jakbym była w ciąży
Powiedziałam to M. co skwitował uśmiechem
Rano 26 grudnia wstałam i niepewnym krokiem udałam się do łazienki na teścik.
Zobaczyłam na nim dwie kreski jedną bardzo wyraźną, drugą słabiutką
To były najdłuższe 3 minuty w moim życiu, jak do tej pory oczywiście...
26 grudnia 2007 r.
M. mnie przyłapał w łazience. Więc ja mu mówię cichutko (troszkę zszokowana) że „
jestem w ciąży”. Uśmiechnął się szeroko i przytulił. „
Jesteś pewna?” Na co ja mu: „
nie”
Leżałam potem cała szczęśliwa i trzymałam się cały czas za brzuch.
Rano, przed pracą pojechałam na betę. Wyniki odebrałam po 13. Na wynikach widzę
181,7 mlU/ml, pytam pani w laboratorium czy jestem w ciąży, a ona mi na to że tak. Dzwonię do AndziaK,co wcześniej nam opisała a potem do M. z potwierdzeniem w ręku: „
jestem w ciąży!!” i słyszę : „
to cudownie”
Tak zaczęła się moja przygoda z naszą dzidzią. Dalszy ciąg opiszę troszkę później.