Witam wszystkie usmiechnięte buźki na moim odliczniu
skoro nie wymieniliście się numerami telefonu czy Ty całkowice cały numer Radka wymyśliłaś
tak numer był cały wymyslony......do dzis nie wiem jak to mozliwe..a jednak
Zaręczyny:
Kolejny magiczny dzien w Naszym życiu...po dwuch latach w szczęsliwym związku wyczekiwałam zniecierpliwiona momentu w którym to mój luby wyciągnie pierścionek i poprosi o ręke.Nie raz myślałam ze to może ta chwila..ale oczywiście sie myliłam ,a kiedy przyszedł ten moment moja czujność została uśpiona
A było to 31 grudnia 2004 w Sylwestra.....dzień wczesniej Radek kazał mi wziąć cos łądnego do ubrania i poinformował mnie że zabiera mnie na sylwestra ale nie powie gdzie bo to niespodzianka
Ja podekscydowana oczywiście myslałam tylko a gdzie?,a jak bedzie? i cieszyłam sie z niespodzianki.Nie wywęszyłam w tym zaręczyn
Gdy dojechalismy na miejsce wszedzie leżał biały puch..śnieg lekko sypał ..było dość mroźno...ale pogoda idealna na spacery po lesie.To magiczne miejsce to zameczek myśliwski w dawnym stylu w lasach łagiewnickich pod Łodzią..było jak z bajki....zewsząd ogarniałą nas cisza,z daleka było słychać tylko zwierzyne lesną i te płatki sniegu które spadały lekko na ziemie tworząc miekka kołderkę puchową
Mieliśmy we dwoje spedzic tam sylwestra,w wynajętym slicznym pokoiku w stulu dawnym z wielkim łożem...było cudnie....wieczorem gdy zaczełam sie szykować w swój sylwestrowy strój,Radek zaczoł szykowac kolacje przy świecach(cały czas myślałam że takiego sylwestra to w zyciu nie miałam
) cieszyłam się każda sekunda tego wieczora...a najbardziej pamiętam zapach mandarynek i pomarańczy..który juz zawsze bedzie kolajrzył mi się z tym dniem
Przed północa zabralismy się do kolacji i kiedy nastepowało odliczanie do nowego roku Radek klęknoł przede mną..wyjoł magiczne pudełeczko i załozył mi pierścionek na reke...nic nie mówilismy..łzy płyneły nam po policzkach...było cudownie...w tym samym momencie rozległ sie huk witania nowego roku...petardy,sztuczne ognie(własciciele zameczku witali nowy rok) Stalismy objęci w oknie i patrzylismy na kolorowe niebo....cudnie było!!!!
.....następnego dnia gy sie obudziłam na tym wielkim łożu odrazu sprawdziłam czy aby napewno mam pierścionek na ręku i czy mi się to wszystko nie przysniło
a oto i magiczny dowód z tamtego magicznego dnia pachnącego mandarynkami...