A mnie sie nie podoba dwa razy powtarzać przysięgę. Jakby raz nie było dosyć, jakby się "nie do końca liczyło". Dla mnie tylko jeden ślub i basta!
Podobnie brać kościelny długo po cywilnym to też dla mnie dziwne, bo skoro już się przysięgało i raz wypowiedziało przysięgę, to po co kolejny raz? Przecież już jest się małżeństwem, tak de facto. I jeśli ktoś mówi, że to ze względu na Boga, to znów się dziwię, że jakoś być małżeństwem bez przyklepania w kościele nie przeszkadzało przez pewien czas i mówicie "mój mąż" ,"moja żona", bez "zgody Boga" więc po co teraz ten cyrk, po co klękać przed Nim, skoro i tak zrobiliście to wczesniej bez Niego.
I jeszcze jedna, niepotrzebna mi rzecz, to odnawianie przysięgi na rocznice. Moja koleżanka, od pół roku mężatka, zapowiedziała, że będą sobie odnawiać przysięgę co 5 lat!
Ale jak będę mieli się rozejść to i tak się rozejdą, żadna przysięga tak naprawdę nie wymusi stałości uczuć i wierności. Bo niby skąd w kraju katolickim (w 90% czy więcej) rosnąca liczba rozwodów?