Groszku masz 100% rację - na wsi takich rzeczy się nie ukryje, jak rozwody, romanse itd.
Mieszkam na wsi od urodzenia i po ślubie nadal bedę, więc wiem, że pewnych spraw to ludzie nie przepuszczają - zamiast zostawić ludzi z ich problemami, są one szeroko komentowane i rozwlekane - dlaczego, po co, z kim i tak bez końca.
Rzeczywiście nie patrzy już się ze zgorszeniem na osoby rozwiedzione, nie straszy piekłem i wiecznym potępieeniem.
A co do cichodajek - spotyka się je dość często - wszyscy poza niektórymi starszymi osobami dobrze wiedza, co one robią. Podam przykład. W miejscowości, w której mieszka mój narzeczony jest dziewczyna 16-17 letnia, która za 5 zł robi tak zwane "lody". Klientelę ma bardzo rózną - od młodych i nieopierzonych po dorosłych z kilkudziesięcioletnim stażem małżeńskim. We wsi wszyscy dokładnie wiedzą, kto chodzi do tej dziewczyny, a Ci faceci rzeczywiście potem idą grzecznie do Kościoła i nie przejmują się niczym.