Zaręczyny były w naszą 2 rocznice, czyli 28 grudnia 2007. Oczywiście niczego nie podejrzewałam, ani nawet nie przypuszczałam ze taka niespodziankę mi przygotuje. Jarek akurat wtedy przyjechał na Święta Bożego Narodzenia.
W tym dniu mieliśmy do załatwienia parę spraw związanych z Sylwestrem. Dzień mijał a tu nic żadnej rocznicowej kolacji, ani kwiatów
Wracaliśmy do domu od znajomych, miałam iść na solarium ale w ostatniej chwili się rozmyśliłam i stwierdziłam ze idę z nim do domu. Jarek kazał mi iść do domu, a sam poszedł do kwiaciarni. Hmm westchnęłam moje Kochanie kupuje mi kwiaty
. Poszłam do domu i czekałam na niego cierpliwie.
Przyszedł z bukietem kwiatów, wręczył mi je i powiedział że to z okazji naszej rocznicy, wzięłam kwiaty i odwróciłam się żeby położyć je na chwile na stole. Ponownie spojrzałam na niego a jego nie ma
(no cóż przy wzroście 190 nie trudno go nie zauważyć).
Dopiero jak spojrzałam w dół zobaczyłam że moje Kochanie na kolanach przede mną klęczy z czerwonym pudełeczkiem w ręku, mówi coś do mnie ale ja w tej chwili zaczęłam krzyczeć i ściskać go ze biedny nie mógł do końca wypowiedzieć "Czy zostanę jego żoną" Kiedy trochę ochłonęłam pozwoliłam mu do końca powiedzieć te magiczne słowa, padło TAK, TAK i założył mi pierścionek.
Trochę był za duży wiec konieczne było zmniejszenie, ale jest taki jaki mi się zawsze podobał, z białego złota z małym oczkiem i z diamentem oczywiście.
Postanowiłam zadzwonić do mojej przyjaciółki i pochwalić się jej że się zaręczyliśmy, a ona do mnie, że wiedziała już od dawna,
bo Jarek ja poprosił by się dowiedziała jaki mam rozmiar palca.
Dopiero wtedy skojarzyłam ze dziewczyny w pracy mnie wypytywały jakie mi się podobają pierścionki.
Tak wiec moje dziewczyny w pracy o wszystkim wiedziały i bardzo sprytnie mnie podeszły, a ja o wszystkim dowiedziałam się w odpowiednim momencie.
Dokładnie 31 grudnia podjęliśmy decyzje że weźmiemy ślub w 2008 rok. I tak zaczęliśmy przygotowania do naszego ślubu.