Wiesz, mi nie chodzi o dostosowywanie się do wszystkich gości, ale co w tym złego, że chcę sprawić przyjemność najbliższym osobom? Nie rozumiem, przecież każdy tu mówi wesele jest też dla gości, więc logiczne, że warto wziąć pod uwagę upodobania chociaż części z nich, tych najbliższych właśnie. Jeśli wiem, że część osób nie je rosołu, to go nie zamawiam, zwłaszcza że sama też nie przepadam, ze względu na to, że można się ochlapać podczas jedzenia makaronu.
A akurat koleżanka nie jedząca rosołu jest mi bardzo bliska

Oczywiście to nie tak, że ona by cokolwiek krytykowała, albo narzekała, ale chciałabym, żeby miała co jeść, zwłaszcza że nie będzie mogła zostać długo na weselu i poczekać na inne danie

Zresztą, jak mówiłam, na żadnym z ostatnich wesel, na których byłam nie był podawany rosół. Z tego wnioskuję, że zupa ta nie jest wcale taka niezbędna. A pomyślenie o wegetarianinach uważam akurat za niezbędne - zawsze można takim osobom zamówić inne menu, bez mięsa i nie powinno być z tym problemu. Nie chcę skazywać ich na głodówkę
Nie przejmuję się krytyką innych, ale chciałabym, żeby jak najwięcej osób była zadowolona. Nie traktuję swoich gości w ten sposób: to moja impreza, robię co chcę, a jak się Wam nie podoba, to nie przychodźcie

Owszem, moja impreza, ale fajnie, żeby jak najwięcej osób czuło się w tym dobrze. Jeśli mam możliwość tak zrobić, to co w tym złego? U niektórych jest rosół, u innych nie i nie widzę w tym ani utrudnienia, ani niczego złego. Kto powiedział, że każde wesele ma wyglądać tak samo, mieć taką samą zupę, a jeśli jest inaczej, to już utrudnienie?