to ja Wam opowiem dwie sytuacje, które miały miejsce podczas gdy ja rodziłam i przebywałam w szpitalu:
1). Jestem 7 dni po terminie- mam skierowanie do szpitala, więc jedziemy. na parterze po załatwieniu formalności idę do gabinetu lekarskiego na badanie. Wchodzi lekarz (2m wzrostu) na widok jego dłoni,aż ni się zakręciło w głowie (pod oniec ciąży badania gin. bardzo bolały, a ten łapska jak koszykarz)..nic..siadam na fotelu, lekarz zaczyna badać, widząc moje zdenerwowanie wychyla głowę (ale mam widok między nogami

) i mówi...
,,Wie Pani co...hmm..wie może Pani jak się żegnają okuliści??''
ja zdębiałam..no nie...kawały mi opowiada siedząc między moimi nogami...więc zdębiała mówię,że nie wiem
on na to: ,,do zobaczenia!!...a laryngolodzy???"
ja:

?
on: ,,do usłyszenia!!...a ginekolodzy??"
ja już w ogóle czuję się nieswojo..odpowiadam,że nie wiem, na co lekarz:
,,jeszcze do pani zajrzę!!!" ...hehehe....
Napomknę,że badanie nie było bolesne, ale przez ten kawał zapamiętam je chyba do końca życia

2). Porodówka..wchodzi lekarz- ten od kawału i mówi ,,Mówiłem,że do Pani jeszcze zajrzę

"
Jestem już wyczerpana, skurcze nieregularne (co 5-3-2minuty..znowu co 20min...), mam wszystkiego dosyć, jest 3.30 w nocy, chce mi się spać, a nie rodzić, Rysiu (mój mąż) mówi,że już niedługo.
A co on tam wie!!!!
W końcu zmęczona jaK po biegu na 50km, zła na cały swiat- odpinamze złością ktg, siadam na łóżku i drę się,że ja dzisiaj nie rodzę, że jestem zmęczona i WRÓCĘ JUTRO
mieli ze mnie ubaw...położna zastanawiała się głosno- gdzie zamierzam iść...hehehe...dobrze że nigdzie nie poszłam, bo po 30min Nela była już na świecie
