Tak jak obiecywałam dzisiaj troszkę relacji z TEGO DNIA!

Obudziłam się o godzinie 9.00 u boku mojego przyszłego małżonka. Szybciutko pobiegłam do okna.... i .... uff.... nie pada.... tyle dobrego...

po szybkiej

pozostawiłam mojego przyszłego mężusia samego na "placu boju", ponieważ dom był wypełniony przybyłą rodzinką a ja musiałam biec do fryzjera i kosmetyczki zrobić się na bóstwo.
Podczas chwil mojego względnego relaksu do zadań Picia należało....
a) odebrać bukiet
b) jechać po rodzinkę ( teściowa i szwagier z dziewczyną) do Poznania
On był spokojny.... dla mnie godziny uciekały jak sekundy i wydawało mi się , że normalnie nie mamy prawa zdążyć.
W trakcie gdy mój luby pojechał po rodzinę zamówiony autobus zbierał gości z okolicznych miast i miasteczek co by nie narażać użytkowników dróg publicznych, gdyby "rozanieleni" goście postanowili wracać na własną rękę. Tak więc transport był.
Po powrocie do domu nie zdążyłam niczego zjeść ( a poza tym nie byłam w stanie

) bo już przyszedł czas ubierania sukni ślubnej , bo oto zjawiła się teściowa z synkiem i przyszłą synową a za nimi pan kamerzysta i pani fotograf.
Spojrzałam na zegarek była 15.00
Wszystko było tak skrzętnie zaplanowane, że niby Piciul i ja ubierani byliśmy w różnych miejscach... on w Poznaniu a ja w Środzie... oglądając film nikt prawie się nie zorientował, że się ubieraliśmy w dwóch różnych pokojach w domu moich rodziców...
Dobra koniec wstępnego gadania i czas na troszkę fotosów z tych "oficjalnych" przygotowań.