PLENER cz. V
Przystań jachtowa na ul. Przestrzennej
tu jak dotarliśmy myślała, że będę płakać jednym słowem lało, ale doświadczeni już całym dniem postanowiliśmy wejść do Mariny na obiadek, ciepłą herbatkę i zobaczyć czy nas znowu pogoda zaskoczy i słoneczko do nas wyjrzy. Obiadek się już robił pachniało pięknie, herbatki popijaliśmy (ja nawet z 100 w środku

po góralsku na rozgrzewkę) i nagle Jola zarządziła wyjście, zobaczyła przejaśniające się niebo, aparat w rękę porwała i pozostało nam jej wierzyć, że to na dłuższą chwilę i nas deszcz z powrotem nie zmoczy

zobaczcie same jakiego nosa miała, w pewnym momencie na prawdę się ciepło zrobiło, tylko przez ten pęd zdjęcia zrobiliśmy tylko z nabrzeża, a w planie mieliśmy wypłynąć i zrobić zdjęcia jeszcze z drugiej motorówki kolegi z drugiej perspektywy, ale nie szkodzi zdjęcia jak dla mnie przepiękne. A na obiadek panie z Mariny musiały nas wołać
A w ogóle kolega J. spisał się cudownie, pomyślał o wszystkim przywiózł nam nawet szampana i kieliszki, a do tego przyjechał na skuterku który tez się nam przydał
