witajcie w nowym tygodniu...
cały weekend nie zajrzalam do odliczanka, ale kiedy przyjezdza moj M., nie ma na to czasu...
poza tym mamy coraz mniej czasu do wesela, a i coraz wiecej problemów...
gości nam się sporo wykruszyło, takze chyba bedzie max. 90 osob ( miało byc ponad 120 ). Pierwszy blad, to zbyt dlugi czas dany gosciom na odpowiedz... do tego nie wiemy kto ma ochote na poprawiny... dzis sie musimy tego dowiedziec, bo inaczej nie wiadomo czy załatwiac transport do domu czy zalatwiac noclegi tam i robic poprawiny...
coz od poczatku mowilam,zeby ich nie robic, ale mamy sie uparly i nas nie słuchały... a teraz problem na naszej glowie... Trochę zaczynam miec żal do tesciowej... zaczyna panikowac i nas stresowac i miec pretensje,ze czegos nie zrobilismy... ale jakos do tej pory, to my w wiekszosci wszystko załatwilismy, bez pomocy rodziców. nie mozemy zalatwic busów ( bo trzeba zrobić w noce ze 2 kursy jakby ktos chciał wrócic... ). Nie wiem, może trzeba bylo wszystkich zanoclegowac i nie pytac o zdanie... ale oczywiscie to nie dla nas wesele, tylko dla gosci...
generalnie mam wielkiego stresa, nic nie jest jeszcze dograne, wszyscy zaczynaja sie zloscic na siebie nawzajem i mam juz dosc tego wesela... nie myslałam ze to kiedys powiem