Moje drogie !
stało się...wczoraj już wyciągneli mi moją kruszynkę martwą......ja spałam bolu nie czułam, teraz też mnie nic nie boli, ale psychicznie nie daję sobie rady że nie potrafiłam uchronić swojego dzidziusia. jestem teraz w domu na przepustce bo lekarz wieczorem mnie zbadał i jest ze mną wszystko ok, ale ja nie chciałam leżec w szpitalu, wolę w domu, chociaż nie musze leżeć, bo nie mam dla kogo. Wiem że nie jestem pierwszą osoba ani ostatnią której sie to przytrafiło, ale ja nie mam siły .....jak tylko przypomnę sobie moje szczęście które odeszło od razu płaczę, a ból i tak nie mija.