No, to już po.
Uf, uf - zanim ochłonęliśmy. . . - trochę minęło

Więc - jak juz wspominałam z panią organistką umówiliśmy się na 500 zł. Ona miała grać już od 15 minut przed naszym slubem i tak faktycznie było. Grała z nią cały czas córka na skrzypcach. Mi się bardzo podobało.
Ksiądz Robert - super. Wyszedł po nas pod chór, zapytał jak się czujemy, czy jesteśmy gotowi, dodał nam otuchy, kazał się uśmiechać. Podobnie było na mszy - prcy homilii - uśmiechał się, mówił zwrócony do nas. Mówił nam też, co robić - podejdźcie, na drugi schodek, gotowi? zdecydowani? Cały czas miło uśmiechnięty.
Generalnie - bardzo miło i fajnie. Z mszą - no trwało to może 40 minut, więc bez przedłużania - sprawnie, na temat.
po błogosławieństwie podszedł do nas, pogratulował, przyniósł księgi do podpisania, a potem jeszcze dał taki mini-dyplomik - pamiątkę zawarcia małżeństwa - no to już nas zdziwiło, choć bardzo pozotywnie.
Generalnie - wrażenia pozytywne, poza może 1 rzeczą -
słuchajcie: to wejście i podjazd pod kościół aż się proszą o bramki. U nas stało chyba z 3 pary naciągaczy, co latali od jednego kościoła do drugiego. Nie przewidzieliśmy tego, no i wyszło jak wyszło

No, chyba tyle, jakieś pytania - to piszcie, chociaż byłam w takim szoku, że niewiele pamiętam
