Bardzo sie cieszę,że podobają wam się zdjęcia.
Przed naszym ślubem lało dwa tygodnie myśleliśmy,że już koniec po prostu będziemy mieli deszczową pogodę a tu rano w sobotę wyszło słonko. Sami sobie organizowaliśmy wesele wszystko było na naszej głowie rodzice byli zaproszeni jak goście trochę nerwów zjadłam przed tym dniem,że by dopiąć wszystko na ostatni guzik.
W piątek poleciałam zrobić paznokcie do pani Liliany były super do dzisiaj je mam nie mogę się pozbyć

ale już tak ładnie nie wyglądają. Wieczorem przystroiliśmy samochód i stał sobie w garażu. Spać poszliśmy ..............no właśnie moja chrześnica to dziewczynka która niosła obrączki po prostu wzięła i nam zachorowała 40 st. gorączki i cała noc przed nami z jej mamą moją świadkową nie spałyśmy zbijałyśmy dziecku temperaturę o godz 4.00 padło hasło jest 37.00 światło zgasło poszłyśmy spać.
O godz 6.00 pobudka fryzjerka na 7.00 do godz 11.00 głowy zostały poczesane i mój mąż zawiózł mnie do wizażystki. Od pani Liliany wyszłam po 12.00 i jak zobaczyłam minę swojego męża to od razu wiedziałam,że coś jest nie tak makijaż mu się nie podobał ale nic nie powiedział po drodze odebraliśmy jeszcze wiązanki. Przyjechaliśmy do domu i zaczęliśmy się przebierać jak już stałam ubrana tak jak się należy to mój mąż powiedział mi,że pięknie wyglądam makijaż pasuje do całej mnie. Godz 13.00 pojechaliśmy na sesję zdjęciową było super a ile się naśmialiśmy jeszcze nigdy mnie tak buzia nie bolała od uśmiechania się ( jak małpki w zoo) o godz. 16.00 byliśmy z powrotem w domku okazało się,że jest cały dom już gości.
Wybiła godz 16.30 rodzice udzielili nam błogosławieństwa i pojechaliśmy do kościoła.
Cd. jak będziecie chciały mnie czytać opiszę później............