No właśnie...takie cuda są na świecie, a durnej kolki nie da się opanować. Ręce mi opadają. Mam wrażenie, że przeczytałam już wszystko co się da. Miałam nadzieję, że w przeciągu tych 7 lat coś się zmieniło...ale niestety....dalej temat rzeka i nie do przeskoczenia.
Maluszek początkowo był na piersi i już wtedy zaczął być kolkowy...potem z karmieniem było u mnie coraz gorzej i młody za mało przybierał więc zaczęło się dokarmianie butelką. Miałam wrażenie, że jest chwilę lepiej, ale to pewnie dlatego, że w końcu się najadał i był nieco spokojniejszy. ;/Potem znów kolki się nasiliły, ja straciłam pokarm w zasadzie zupełnie i przeszliśmy na butelkę. I znów chwilę było jakby lepiej, a teraz znów kicha. Młody pije bebilon pepti. Dostaje sab simplex i dajemy też acidolac junior na jelitka. Na chwilę odstawiłam delicol jak odeszła pierś, ale teraz czytam, że pepti ma laktozę... dałam więc teraz znów do dwóch karmień mały jakby mniej ulewał, ale to może być zbieg okoliczności. Zobaczymy. Męczy go zrobienie kupki, ale suma sumarum robi ją średnio raz na dzień więc tragedii nie ma. Aha...i wiecie co mi się wydaje, że on mimo wszystko i tak lepiej puszcza te bączki jak jest na samej butli, niż jak była pierś. Przynajmniej coś słychać, bo na piersi bywało że cały dzień cisza i potem dramat wieczorem. Sama już nie wiem czego się chwytać. Pewnie teraz będziemy musieli spróbować mleka z białkiem krowim, żeby przekonać się czy młody faktycznie jest skazowy (brat miał skazę i stąd lekarz i doradca laktacyjny zasugerowali by od lżejszego pokarmu zacząć), a to może tylko wszystko nasilić. No nic...zobaczymy...
jedyne co...to mija kolejny dzień...kolejny by być bliżej do tego by sprawy się unormowały i kolki poszły w cholerę ...