jetem dziewczynki

wypiłam Smecte, wypiłam gastrolit - zjadlam miske ryżu z bananem (działa ponoc wstrzymująco)... i poleguje......

ale wiecie co.......... sie wkurzyłam dzis...... Kadrowa sobie przypomniała (wczoaj gadałam z nia face to face chyba z godzinę nic)... ze powinnam dostarczyc im, miec aswiadczenie o zdolności do pracy po moim L4...
i co...... albo od mojego lekarza - moja ginka raczej sie nei zgodzi bo nie podbało sie jej to... albo - dostał skirowanie do naszego "zakładowego" speca..medycyny pracy i jutrop mam isc..i prosic zeby mi wystaiwl zasiwadczenie z data tydzien wstecz.......
i co chciałam uniknąc formanosci z ZUsem, to teraz mam w druga strone, a nie wiem na jak dlugo zostane..juz mi sie odechialo..wkurzaja mnie... a swoja droga lekarz moze sie nie zgodzic dac z data wstecz... i i tak maja w papierch zamotane...
Jutro czeka mnie jednym slowem bieganina po lekarzach "zakladowych"... nie wiem po co co on wie o ciazy, nie ma moich dokumentów... ..ja mam go rpzkeonywac ze czuje sie swietnie itd..jak wcale tak nie ejst...nie no, jak sie wkurze to l4 i ma ich gleboko w powazaniu......... wrrrrrrrrrrrrrrr
