Tak... Jestem już szczęśliwą żoną najszczęśliwszego męża na świecie

Napiszę parę słowek o TYM najważniejszym dla nas Dniu.
Minął już tydzień...
O tej porze, tydzień temu, rozpoczynało się właśnie nasze wspólne życie

Cóż powiedzieć... Było cudnie

Ale może od początku, czyli od piątku wieczór...
W piątek, około 17.00 bylismy umówieni ze znajomymi na strojenie sali.
Zabraliśmy ze sobą mały
poczęstrunek 
i wszystkie akcesoria potrzebne nam.
Bawiliśmy się świetnie przy tym całym dekorowaniu, tak, że skończyliśmy ok. północy...
Coniektórzy nie bardzo byli w stanie prowadzić, więc trzebabyło towarzystwo odwieźć do domków.
My dotarliśmy do siebie po 1.00 w nocy.
Kąpiel i lulu pa

Piotrek jest spod Radomia, więc przyjechał do mnie już we wtorek przed ślubem. W środę przyjechała jego siostra, która byla moją świadkową.
Świadek - mój brat był na miejscu

W sobotę wstaliśmy koło 8.00, bo Małgosia - świadkowa miała fryzjera na 9.00.
Zawiózł ją Mariusz - świadek.
W tym czasie my - ja, Piotrek i mój Tata, wzięliśmy się do dekorowania klatki schodowej. Tata zajął się drzwiami wejściowymi, Piotrk balonami, a ja wiązałam kokardy na poręcze. Gosia i Mario pomogli nam po powrocie i gdy skończyliśmy, była już 12.00...
Iwonka - szybka kąpiel i do fryzjera na 13.00...
Ja zaczęłam się zbierać do fryzjera, coś się ze mną stało - emocje wzrosły i się rozpłakałam... Łzy leciały mi jak grochy, nie mogłam ich powstrzymać... Małgosia zobaczyła, że płaczę, przytuliła mnie i... sama się popłakała...
Mama zadziałałą szybko i machnęła mi tabletkę na uspokojenie
Tabletka zadziałała... siedziałam u fryzjera z wałkami na głowie pod urządzeniem suszącym i spałam żywcem
Fryzura wyszła suuuper!! Byłam baaardzo zadowolona, trzymała się do powrotu do domku

Po fryzurze - makijaż...
Delikatny, w brązach i złocie - rewelacja

Wróciłam do domu po 15.00.
Coś zjadłam, wzięłam delikatny prysznic i przyszedł czas na ubieranie...
Zaczęłyśmy - Ja pierwsza, pomagała mi Gosia. Obiegała nas z aparatem dziewczyna mojego brata

i Pan kamerzysta

W międzyczasie wchodziły do pokoju obie Mamy, mój Tata, Babcie, Chrzestna Piotrka - wszyscy chcieli mnie zobaczyć

W końcu zakończyło się oglądanie eksponatu - Iwonki

Na odwagę machnęłyśmy z Gochą po kielonku i czekałyśmy na hasło

Weszła Mama i powiedziała, że już czas wychodzić, że jest już orkiestra, a wszyscy czekają na nas w pokoju, gotowi do błogosławieństwa...

Wyszłyśmy...
W pokoju byli nasi najbliżsi - Rodzice, Rodzeństwo, Babcie...
Piotrek stał tam, z pięknymi kwiatami dla mnie... Z takim usmiechem, z takim spojrzeniem, że coś mnie ścisnęło w sercu...
Uklękliśmy...
Moja Mama powiedziała coś na początek błogosławieństwa, głos jej się łamał...
Piotrek miał łzy w oczach... Ja wytrzymałam - do momentu, gdy podeszły do nas babcie... Łzy poleciały po policzkach...
Wyszliśmy z mieszkania, nie pamiętam, jak schodziliśmy na dół.
Przed klatką - banda dzieci - dostały cukierki od Panny Młodej
Na parkingu pełno ludzi - nasi goście

Machaliśmy do nich, wszyscy uśmiechnięci i wpatrzeni w nas

Wsiedliśmy do auta.
Nagle Piotrek wziął mnie za rękę i powiedział "Wiesz co Ajwon?" Zapytałam o co chodzi, a on... "Płakać mi się chce..."

Dojechaliśmy bez płaczu

Po drodze do kościoła spadła nam część dekoracji z przodu auta...
Koło kościoła czekali już na nas wszyscy goście, bo mimo że jechali zaraz za nami, dodtarli do kościoła pierwsi - my pojechaliśmy jeszcze do centrum (żeby dać im czas na opuszczenie pojazdów

)
Wjechaliśmy pod kościół, Piotrek i Mario pomogli nam wysiąść z auta.
Ludzie zaczęli nam bić brawo

Po chwili wszyscy weszli do kościoła...
My stanęliśmy przy wejściu...
W końcu wyszli do nas księża - jednen to proboszcz tamtej parafii, drugi - mój kolega z klasy z liceum

Zapytali, czy nadal podtrzymujemy swoją decyzję i chcemy się pobrać...

Odpoowiedzieliśmy, że tak
To Wojtek właśnie udzielał nam ślubu, on powiedział kazanie, które zapamiętamy na zawsze - słowa piekne, skierowane do nas...
Ja przez całą mszę trzęsłam się jak galaretka... Piotrek był tak zdenerwowany, że zbladł... Żeby się tak nie denerwować, zastanawiał się, kto otynkował ściany w kościele, albo myslał nad urodą ławek
Przez cały cvzas trzymalismy się za ręce...
Nadszedł czas przysięgi...
Piotrek wziął moją rękę w obie dłonie...
Mówił, patrząc mi głęboko w oczy... Boże! jakie to wspaniałe uczucie - widzieć jego cudne oczy wpatrzone we mnie i słyszeć, jak przysięga mi miłość, wierność, uczciwość...
I ja patrzyłąm mu w oczy... Nie mogłam się od nich oderwać...
Założyliśmy obrączki...
Byliśmy już mężem i żoną... Rodziną...

Na koniec uroczystości poszlismy pod ołtarz Matki Bożej, gdzie zostawiliśmy bukiet kwiatów.
Wyszliśmy z kościoła przy dźwiękach marsza...
Przed kościołem złożylismy sobie z Piotrkiem życzenia i wtedy spadły na nas płatki kwiatów

I życzenia... Długo trwało, zanim wszyscy doszli do nas by życzyć nam szczęścia, miłości...
Goście załadopwali się do samochodów, my zostaliśmy jeszcze chwilę koło kościoła.
Potem, zgodnie z zamojską tradycją, pojechaliśmy do Katedry, po drodze objeżdżając na sygnale rondo trzykrotnie

W Katedrze pomodliliśmy się przy obrazie cudownym Matki Bożej.
I na wesele...
Pod salę weselną zajechaliśmy przy dźwiękach głłłooośnej muzyki... "Ona jest ze snu"

Witali nas wszyscy goście

Weszliśmy na górę, witani przez Rodziców, Mąż wniósl mnie do sali...
I zaczęło się...
Toast, obiad, pierwszy taniec...
Tańczyliśmy do "Kocham CIę" S. Uniatowskiego

Zabawa trwała... Wszyscy bawili się świetnie

Po północy mój najukochańszy Mąż zadedykował mi piosenkę... "Ona jest ze snu" - zawsze mówi, że ta piosenka kojarzy mu się ze mną, jest taka nasza...

Wesele trwało do 6.00...
Każdy kto wychodził po imprezie do domu, zaznaczał, że dawno się tak nie bawił...
Dzisiaj minął tydzień od naszego ślubu...
Chciałabym przeżyć ten czas jeszcze raz, ale tak na spokojnie, żeby więcej momentów zapamiętać...
Teraz parę fotek...
Ale te są słabe, bo całkowicie amatorskie

Na te od pani fotograf, musicie poczekać conajmniej tydzień...
kościół





no i weselicho się zaczęło...




gorzkoooo!!



my i moja chrzestnica, której komunia za tydzień


oczepiny...
zdejmujemy - ja Piotrkowi krawatkę, on mi welon (łatwiej miał, zrobił to migiem... mi zajęło to 10 sekund, co było wróżbą na noc poślubną - tyleż miałą trwać...

)

dziękujemy Rodzicom - obok Piotrka - moi, obok mnie - Piotrka Rodzice



ja i tata Piotrka

z moimi Rodzicami

tort...


a tu słodziliśmy torcik, bo Pan Młody uznał, że nie jest wcale słodki...


a tu już na poprawinach



Jestem szczęśliwa... Najszczęśliwsza...
I jeszcze coś Wam powiem... Dwa dni po ślubie dostaliśmy najpiękniejszy pod słońcem i księżycem prezent...
.
.
.
