Wszystkiemu co zorganizowaliśmy przyświecała zasada, by nie doprowadzić do przerostu formy nad treścią. Ostatnią cechą, która możnaby nam przypisać to konformizm.
To na pewno nie był szybki ślub - jesteśmy już ze sobą ósmy rok, mieszkamy ze soba od ponad roku, wiele razem przeszliśmy. Planowaliśmy, że za wszystko zapłacimy sami, więc kierowalismy się także oszczędnością. Różne inne powody sprawiły, że na przyjęciu nie było wódki i tańców - było za to wina do woli, dość nietypowe jak na wesele danie główne (pstrąg grilowany) i świetna zabawa do 2 w nocy. Wszystko udało się świetnie, goście również, z tego co mówili, byli bardzo zadowoleni. Okrycia wierzchnie - szczególnie mojego męża

było przygotowane na śnieżną i mroźną zimę (musimy bardzo dbac o jego zdrowie, a kościółek niestety jest nieogrzewany), której nie było niestety, ale i tak jesteśmy zadowoleni, że nie padał deszcz - świecił księżyc, była jasna, spokojna i ciepła noc.
A co sądzicie o moim "bukiecie ślubnym"?
