Dziewczyny ja byłam w czerwcu na weselu, na którym też świadkowaliśmy i się załamałam totalnie.
Młodzi robili w remizie i wszystko do ostatniej chwili było na ich głowie. Mieszkają w Norwegii i przyjechali 2 tyg. przed weselem i myśleli, że wszystko będzie dopięte na ostatni guzik, a tu klops
Kilka dni przed wzięłam urlop, bo akurat miałam obronę pracy ale praktycznie cały czas siedzieliśmy w tej remizie i stroiliśmy salę bo była strasznie obskórna, ściany odrapane, dekoracja ze zdechłych balonów, które dosłownie przypominały raczej końskie jądra, niż balony
Ale cóż panna młoda stwierdziła, że wystarczy dowiesić parę sztuk i będzie ok

Efekt był taki jaki był

A poza tym od hurtowni do hurtowni, bo raz tego zabrakło, raz tamtego, masakra

Z tego wszystkiego w dniu ślubu mieli już totalnie dość, byli tak zmęczeni tym wszystkim, że nie mieli siły się cieszyć.