Dziękuję!
U mnie tak to wyglądało: Gdy mama ubrała mnie w sukienkę czas jakby przyspieszył, szybko zjawił się narzeczony i jego rodzice, błogosławieństwo nie przebiegło bez wzruszeń. Nogi mi się trzęsły i byłam bardzo zdenerwowana przed wyjściem z domu. Później w kościele i na weselu byłam bardzo wzruszona i przepełniona tak wielką ilością pozytywnych emocji, że nie wiedziałam dlaczego, aż tak mnie wzięło, ale na pewno zapamiętam ten dzień jako najlepszy w moim życiu - spełniło się moje marzenie. Po 10 lata bycia razem wzieliśmy ślub. Ksiądz udzielający ślubu - bardzo fajny, żartował i kazał klaskać gościom po przysiędze, w homili zwracał się do nas bezpośrednio co bardzo mnie wzruszyło (jak to możliwe, że ani narzeczony ani świadki nie mieli przy sobie chusteczki:). Ciężko ocenić pracę kwiaciarki dekorującej kościół, bo gerbery na ławkach miały być intensywnie różowe, a były blado-rózowe, prawie białe; nie miało być dywanu, bo mają tylko czerwony, a takiego nie chciałam, był czerwony dywan, na ołtarz kwiaciarka proponowała kompozycję za minimum 300zł, uparłam się na 200zł i była naprawdę piękna i duża kompozycja. Mój ojciec prowadzący mnie do ołtarza, przed ślubem żartował, że powie narzeczonemu "zwrotów nie przyjmujemy", a zdołał wydusić tylko "szanuj..." oddając moją rękę, resztę dokończyłam za niego

. Suknia świetna oprócz tego, że była za długa i kilka razy została przydepnięta, nawet przez męża przy pierwszym tańcu. Pierwszy taniec - walc angielski super, pomimo nadepnięcia na suknię i tego, że poślizgnęła mi się noga na parkiecie, zebraliśmy gromkie brawa - z tego miejsca mogę polecić kurs tańca dla narzeczonych w Bailamos na Szwederowie. Tańczyliśmy bez problemów ze wszystkimi do białego rana. Muza świetna - polecam DJ Karuzel. Barman robił furorę, wszyscy wypili po kilka drinków, a przy tym czysta lała się po stołach, na szczęście nikt się nie upił. Wiem, że kilka osób brało kontakt od barmana czyli przypadł do gustów. Foto kącik cieszył sie dużym zainteresowaniem gości, robili sobie zdjęcia aparatem typu polaroid i wklejali je do księgi gości, mieliśmy zakupione "klisze" na 50 zdjęć, a pewnie i 300 byłoby mało - mimo to mamy super pamiątkę. Dobrą opcja było to, że położyłam na moim stole mojego iphona z selfie stick i kilka unikalnych fotek mam też na nim. Restauracja Tango - jedzenie przepyszne i na weselu i na poprawinach, wszyscy goście byli zachwyceni, wystrój ekstra, jedynie dwa małe minusy - Pani Manager czepiająca się barmana, że zużywa za dużo szkła i ona ma za dużo mycia (niezbędna była nasza interwencja, bo nie dawała mu żyć) oraz to, że w dniu wesela musiałam się tam pojawić, żeby zanieść i rozmieścić rzeczy na sali (np fotokącik), bo nikt się tym nie zainteresował z ich strony i okazało się, że brakuje wody mineralnej i szampana i ja z moim ojcem o 12 w dniu ślubu biegłam do sklepu po te napoje - trochę za późno mi głowę takimi rzeczami zawracali.
Na szczęście w mojej pamięci przeważają same piękne wspomnienia jak to, że płakałam w tańcu w ramionach męża o 3 nad ranem, ze szczęścia i ze wzruszenia. Oraz to jak brat na koniec wesela zadedykował mi utwór "Biała sukienka" i śpiewał mi do ucha tańcząc " I ona taka w tej białej sukience jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech...".
Na koniec wesela i na poprawinach chodziłam i szukałam osoby która mi powie co było nie tak jak trzeba, bo przecież nie wszystko musi być super, ale nie znalazłam - wszyscy zadowoleni. Chętnie powtórzyłabym te dwa dni za wszelką cenę (nawet za cenę tych siniaków pod paznokciami u stóp-nadal nie wiem skąd się wzięły).
Pozdrawiam Was wszystkie gorąco pakując się na tydzień w upale Tureckim.