Nie wiem czy to stres przedślubny czy co, ale mam dość. Za często się kłócimy. Mam wrażenie, że D. się wydaje, że skoro mam urlop, to tylko leżę w domu, siedzę na forum, moczę się w wannie i wydaję $ na zakupy przez internet... Zamiast robić pożyteczne rzeczy.
Wyszłam z założenia, że skoro to ja mam urlop, to wezmę na siebie większość ślubnych spraw. I właśnie tym sobie zaszkodziłam. Jest milion drobiazgów, o których faceci nawet pojęcia nie mają, a którymi MY musimy się zajmować. Ciągle gdzieś biegam, dzwonię, uzgadniam, jeżdżę, szukam, porównuję... a nie widzę żadnej wdzięczności, ba! zostałam oskarżona o to, że są wyprasowane 3 koszule do wyboru do pracy dziś, a on chce iść akurat w innej. Bozia rączki dała i mógł sam wyprasować, bo wyprana czekała, ale już od rana foch. Wiem, że jest mu ciężko, zmienia pracę, ma dużo obowiązków i zobowiązań zawodowych, ale nie może całego stresu odbijać sobie na mnie. Na dodatek cudowna teściowa... Przylatuje w sobotę. D. podjął decyzję, że chce udawać na weselu, że wszystko jest ok między nimi. Kupiliśmy jej nawet prezent. OK jego wybór. Nie ma ojca, niech ma chociaż matkę na weselu. Ale po tym co ona wyprawia? Serce mi się kroi, jak widzę jaki on naiwny. Widzę, że jest o krok od tego, żeby zaproponować jej, że pojedziemy po nią na lotnisko, tylko dlatego, że wysłała mu 1 meila - jak nam idą przygotowania do ślubu? Sorry, ale ja nie potrafię żyć w dwóch tak różnych rzeczywistościach. Na jednej płaszczyźnie nerwy/sądy/dąsy/groźby i zamawianie ochrony na wesele a na drugiej "udajmy, że wszystko gra, nie róbmy syfu"

staram się go zrozumieć, wspierać, ja mam kochającą się rodzinę, która bardzo nam pomaga, wiem, że czuje się gorszy w tym temacie, ale chyba moja cierpliwość się kończy...
Przepraszam, że tak przynudzam, ale musiałam się wygadać. Wszystko na mojej głowie, a jeszcze do tego ten stres. Dom, ślub, szukanie nowej pracy, budowa/mieszkanie. Nie wiem ile wytrzymam.
Inaczej sobie wyobrażałam te dni "przed".
Nie chcę narzekać, mam cudownego narzeczonego, który bardzo o mnie dba i wspiera mnie w każdym moim pomyśle. Ale teraz mi tego bardzo brakuje

Jutro podpisuję w końcu umowę z florystką, nadal nie mogę zdecydować się na bukiet. Dziś pokażę Wam moje typy.
U nas niewielkie ochłodzenie, ale tak sucho i duszno, że i tak paść można. Zaraz zabieram się za sprzątanie i prasowanie, dzień jak co dzień. Jutro lekcja tańca.
Wybraliśmy walca wiedeńskiego.