Cześć Moje Kochane

JESTEM !
Chciałabym Wam wszystkim podziękować za wpisy na forum, za wiadomości prywatne, za wiadomości na facebooku i przesyłane ciepłe fluidki

Co się działo? Nie chcę i nie mogę opisać Wam tutaj wszystkiego, ale tak w skrócie, to były dwa bardzo intensywne miesiące pełne łez, zwrotów akcji, nerwów, stresu, bólu brzucha ... i zębów... nieprzespanych nocy, miliona myśli, począwszy od "czy ja właściwie chcę tego ślubu"? po "może już czas na dziecko"

co się działo:
- mega ogromna kłótnia z D. na początku maja
Dawno, dawno temu miałam chłopaka, długo i poważnego... Nagle okazało się, że ma dziecko z inną kobietą, że od roku spotykał się z kimś innym na delegacjach, że kłamał na prawo i lewo... Od tego czasu chyba nie potrafię w pełni zaufać. Kocham D. i wiem, że nie zrobi mi krzywdy, ale i tak lęk i strach zawsze gdzieś tam szumi mi z tyłu głowy. D. nie był bez winy, ale może i ja dorzuciłam swoje 3 grosze.
- majówka we Wrocławiu, uspokojenie ciała, duszy i myśli, szczere rozmowy i poukładanie pewnych spraw
- komunia Madzi, kuzynki
- zapraszanie gości (zabrakło nam zaproszeń, ze 120 gości zrobiło się 150, teraz mało kto potwierdza i chyba będziemy musieli dzwonić po ludziach... poza tym mamy jeszcze 10 zaproszeń do rozdania)
- choroba mojej Mamy (jak wiecie choruje na raka piersi, baliśmy się cały maj kolejnego przerzutu, mama jest po kolejnym zabiegu, ale na razie sprawy wychodzą na prostą, uf... )
- ciąża mojej Siostry (żyje nią cała rodzina

)
- wesele mojej ukochanej kuzynki Elki (panna młoda mnie rozczarowała

)
- szukanie pracy (intensywnie myślę nad odejściem ze swojej, ale nie mogę tego zrobić w ciemno)
I największa, najgorsza ze wszystkich spraw. Teściowa. Nie będę się rozpisywać, ale boję się koszmarnie tego, że przyjedzie i zepsuje nam wesele. Na razie nie jest zaproszona, ale podobno rodziców i tak się nie zaprasza. Twierdzi, że przyjeżdża z nowym mężem. Ma kupione bilety. Ileż my się nasłuchaliśmy przy zapraszaniu na jej temat to głowa mała

oby nasz ślub nie przemienił się w katastrofę i wojnę rodzinną...
W każdym bądź razie, oszukała własnego łatwowiernego syna, sprawa najprawdopodobniej wyląduje w sądzie z jej powództwa. Chodzimy po radcach prawnych, urzędach i walczymy o swoje, nie chcąc nikomu jednocześnie zrobić krzywdy. Teściowa kreuje wśród swojej rodziny swój nowy wizerunek - biednej, schorowanej kobiety, samotnej, której nikt w USA nie odwiedza... Próbuje namówić Babcię na wyjazd do niej. Szkoda, że nikt nie wie o jej matactwach. Szkoda, że D. ma w stosunku do niej jakieś skrupuły. Przynajmniej powiedział wszystkim, że wcale nie jest taka biedna, że wyszła za mąż za bogatego faceta, że mieszka w bogatej dzielnicy, w willi, z własnym basenem, siłownią, pokojówką i ogrodnikiem...
Anyway... Jestem i bardzo mi Was brakowało. Postaram się dziś opisać Wam jak poszły przygotowania do naszego wyjątkowego dnia. Pozdrawiam :* jestem na chorobowym, więc będę mieć dziś więcej czasu