Zalozylam ten watek bo jest mi bardzo ciezko na sercu...
we wtorek w nocy spalil sie nam nasz kochany domek na dzialce... dZIEKI Bogu tata sie obudzil bo pewnie splonal by w tym domu... Wlozyl w budowe tego domu tyle serca, pieniedzy i lat pracy...
To byl nasz drugi dom, mielismy w nim wszystko...
wszystko podpalilo sie od kominka... a dokladnie od rozprowadzenia ciepla po domku.
nie pisze tego, ze chcialabym waszego wspolczucia ale dlatego, ze jest mi tak bardzo bardzo smutno i przykro, ze musze sie komus wyzalic. Nie zdawlalam sobie sprawy jak to jest stracic cos tak swojego' i tak bliskiego sercu. Wszystkie wakacje spedzalam na tej dzielce, a teraz zostal tylko popiol...
na domiar zlego mialam tam jeszcze prezenty ze slubu, no i nie wszystkie dalo sie uratowac. Mama tylko zdarzyla wbiec w kasku (strazacy pozwolili) i wyciagnela nam zyczenia slubne...
Trzeba doceniac, to co sie ma bo mozna stracic w sekunde cos albo co gorsza kogos kogo sie kocha..
Dokladajac jeszcze zlych wiadomości, to brat znalazl sie w szpitalu bo nawdychal sie spalenizny!
No i jutro jest slub mojej najlepszej kumpeli. tak bardzo sie cieszylam na ten slub a teraz w ogole nie chce mi sie bawic!
Trzeba umiec sie cieszyc z tego co sie ma!!!