Dzisiaj sprzedałam swoja suknię, niby się cieszę, ale.... swego czasu chciałam aby została ze mną. Nie chciałam sprzedawać mojego marzenia, wspomnienia i symbolu tego cudownego dnia. Pamiętam jak mnie zauroczyła w salonie, jak nie mogłam doczekać sie pierwszej przymiarki, jaka byłam nią zachwycona.
No, ale nie mam gdzie jej trzymać i dlatego wystawiłam ją na sprzedaż. Dzisiaj przyjechała dziewczyna, założyła ją, pasowała idealnie - jak na nią szyta. Wyglądała cudownie, aż mi się łezki zakręciły. Cieszę sie mimo wszystko, że jeszcze ktoś będzie czuł się w niej wyjątkowo tak jak ja (dodam, że też bierze ślub w październiku tak jak ja

). Kasa jest więc śmigam na zakupki. Hihihih zamierzam wydać je tylko na siebie
